przem

Użytkownicy
  • Zawartość

    1550
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    63

Posty napisane przez przem


  1. Miwigos Taki płodozmian to mam teraz. Jęczmienia na wiosnę tak jak kiedyś pisałem nie będzie ponieważ były bardzo dobre warunki do posiania pszenicy. 
    Pałuk   od kilku już lat nie sieje pszenicy po sobie, zawsze jest wtedy spadek plonu.
    lokizom   o tym w ogóle nie pomyślałem, słonecznik pomimo że należy do innej grupy tj. Astrowate to dalej jest rośliną oleistą i problem z chorobami tak jak piszecie.


    Kolega z firmy nasiennej mówi że w przyszłym roku możemy się spodziewać areału słonecznika na poziomie 60 tyś ha, gdzie w tym roku było tylko 20tyś.  tempo wzrostu jest większe jak przy uprawie soi. Mówi że jak zostanie pokonana bariera 100 tyś ha to tej "kuli śnieżnej" nie da się już zatrzymać.

    Słonecznik na Podlasiu.


     


  2. @alicja.len    Stalin kiedyś powiedział że śmierć jednostki to tragedia, a śmierć milionów to tylko statystyka. Popatrz na to z innej perspektywy i w końcu niech Naród Polski nauczy się być Polakami a nie " plemieniem" posługującym się tylko językiem. Mamy prawa i przywileje ale również obowiązki wobec kraju. Nie można wszystkiego sprowadzać z całym szacunkiem do swojej zaściankowej opinii, ponieważ gdzieś indziej jest realizowany interes narodowy o większych celach. Jeśli nie rozumiesz  o czym mam na myśli to nie zasługujesz na mieszkanie w Polsce.
    Jeśli myślisz że wywołasz tutaj gówno burzę i po raz kolejny podzielisz opinię publiczną to się mylisz. Przejrzyj na oczy, zasada divide et impera pomału wyczerpuje swój format.

    Tak jak koledzy wyżej napisali - 100 tyś/ha + budynki aby Cię było stać na zakup gruntów w innej części województwa. Choć jak byś dostała ten 1 mln za ha tak jak chcesz to i tak do pracy w polu nie wróciła. Na koniec jeszcze taka anegdota: działki rolne pod fabryki pod Wrocławiem były sprzedawane przez rolników za 500 tys/ha, a grunty orne chodzą w przedziale 80-120 tyś - pierwsza klasa ziemi czarnoziem na poł metra jak na Ukrainie. 




    "Najważniejszą rywalizacją strukturalną, która powtarzała się w historii świata w ciągu ostatnich 500 lat, była rywalizacja dwóch odrębnych światów: Oceanu Światowego i Kontynentu. Każdy z nich starał się zapewnić sobie przewagę polityczną i kontrolę nad przepływami strategicznymi, aby odnosić sukcesy w odwiecznym wyścigu o modernizację i produktywność – czyli o status sprawczości, który z nich wprost wynika. W toku nieustannej rywalizacji nader często wybuchały wojny.

     

    Ciągły pojedynek sił politycznych Oceanu Światowego i Kontynentu obserwowałem na własne oczy w latach 2017–2019, kiedy byłem zaangażowany w opracowywanie pomysłu, a potem realizację projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego, który miał powstać między Warszawą a Łodzią. Projekt, w którym przez pewien czas pełniłem również funkcję pierwszego prezesa zarządu, miał być największą inwestycją infrastrukturalną w historii całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Jego zadaniem było znacząco usprawnić przepływy strategiczne w Polsce, której przestrzeń jest słabo rozwinięta. Właściwie można by rzec – z punktu widzenia logiki przepływów strategicznych – jest ona w znaczący sposób zdezorganizowana jeszcze od czasów rozbiorów przez Rosję, Niemcy i Austrię. Najbardziej znanym elementem przedsięwzięcia miał być potężny port lotniczy i komunikacyjny dogodnie zlokalizowany, służący komunikacji zarówno z Europą, jak i z Azją, umiejscowiony w połowie drogi między Pekinem a Waszyngtonem.

    Dzięki rozmiarom, skali i finansowej wartości celem projektu było stworzenie nowych łańcuchów dostaw i wartości (biorąc pod uwagę również nowatorstwo projektu), a następnie rozszerzenie tego nowoczesnego skomunikowania szerzej i dalej w region, w tym do sąsiadów Polski na wschodzie i południu, oraz – być może – nawet do Rumunii i na Węgry.

    Pomysł polegał na stworzeniu systemu połączeń północ–południe rozciągającego się między Morzem Bałtyckim a Morzem Czarnym. W tym, jeśli pozwoliłyby na to okoliczności, aż do doliny Dunaju. Polegał on również na zmonopolizowaniu przepływów strategicznych ze wschodu na zachód na kontynencie europejskim i czerpaniu w ten sposób również siły politycznej z pozycji geopolitycznej Polski i Rumunii. Zakładano, że eurazjatycki system skomunikowania kontynentalnego przez masy lądowe Eurazji ma szansę powstać, a Stany Zjednoczone mogą nie dać rady go powstrzymać. Zespół pracujący nad projektem chciał po prostu zrobić wszystko, co w jego mocy, aby strategicznie pozycjonować Polskę w nadchodzącej walce o najważniejsze źródło potęgi – o skomunikowanie.

    Region Europy Środkowo-Wschodniej w czasach nowożytnych i nowoczesnych był europejską strefą zgniotu, w której mocarstwa zewnętrzne robiły, co chciały, i zasadniczo decydowały o organizacji przepływów strategicznych, w tym kolei, autostrad i systemów drogowych oraz związanych z nimi inwestycji i przepływów kapitałowych – często wbrew pragnieniom i interesom narodów regionu. Ludzie pracujący ze mną i zaangażowani w projekt pragnęli wreszcie zakończyć tę nieznośną sytuację.

    Oprócz problemów z krajowymi partykularnymi interesami sprzeciwiającymi się projektowi i ze zbyt słabą władzą wykonawczą w Warszawie, która nie zdołała w wystarczającym stopniu forsować projektu przez gęstą sieć zależności politycznego labiryntu, napotkaliśmy znaczącą presję polityczną ze strony zagranicznych graczy zainteresowanych projektem (oczywiście na ich warunkach i zgodnie z ich interesami) lub pragnących jego wykolejenia. Względnie jeśli nie zastopowania, to, owszem, realizacji projektu – ale bez udziału w nim konkurencyjnych mocarstw obcych. Projekt, choć wciąż w bardzo początkowej fazie, był przedmiotem nieustannego zainteresowania urzędników amerykańskich, chińskich i niemieckich.

     

    Jako zespół realizujący projekt spotykaliśmy się z wieloma delegacjami z Chin, które bardzo chciały włączyć projekt w ramy eurazjatyckiego skomunikowania Pasa i Szlaku, sfinansować go i kompleksowo zbudować, a tym samym wzbogacić i wzmocnić kontrolowane przez chińskie firmy i władze w Pekinie łańcuchy dostaw i wykonawców. Chińczycy naciskali na nas, chcąc przeforsować swój w istocie mackinderowski pomysł „konkurencyjnego skomunikowania” z Europą. Bardzo im wtedy na tym zależało i starali się, aby Polska przyjęła ich ofertę.

     

    Z drugiej strony amerykańscy urzędnicy, zarówno ci z ambasady w Warszawie, jak i bezpośrednio z USA, zrobili wszystko, aby wykorzystać swój status gwaranta bezpieczeństwa Polski i upewnić się, że Chińczycy nie skorzystają z okazji, aby uzyskać przyczółek inwestycyjny na Nizinie Środkowoeuropejskiej, pośrodku przesmyku polskiego kontrolującego komunikację na najważniejszej osi przepływów strategicznych Europy kontynentalnej między Morzem Bałtyckim a Karpatami. Dokładnie w miejscu, gdzie masy lądowe Eurazji zwężają się, tworząc stosunkowo wąski odcinek prowadzący do serca morskiej Europy na wybrzeżu Atlantyku.

     

    Niemcy również byli aktywni, choć weszli do gry ostatni, wykorzystując mechanizmy nacisku Unii Europejskiej, rozlicznych przepisów i unijnych transferów finansowych, a także stosując bezpośrednie naciski na liderów politycznych w Polsce, aby zniechęcić ich do projektu. W rzeczywistości chodziło oczywiście o kontrolę systemu przepływów strategicznych – ich nowego kształtu, łańcuchów dostaw, wartości i marży. Te zależności powstawałyby bowiem w wyniku realizacji tego ogromnego projektu.

    Na Nizinie Środkowoeuropejskiej, która jest głównym łącznikiem lądowym między Europą i Azją, Niemcami i Rosją, a dalej Bliskim Wschodem i Chinami, zawsze istniała rywalizacja o to, kto odpowiada za reguły odbywającego się tu ruchu. Zmiany tych reguł mają wpływ na kruchą równowagę sił, tworząc różnego rodzaju zależności i konkurencję w gospodarce, a zatem także w polityce.

    I tak oto amerykańska potęga Oceanu Światowego walczyła nad Wisłą z dążeniem Chin do konsolidacji lądowej Eurazji w ramach wielkiego projektu służącego ominięciu wód Oceanu Światowego i ustanowieniu własnego systemu handlu i skomunikowania. Niemcy stali w środku walki między dwoma światami, zatroskani i nieco zagubieni, że w globalnym systemie przepływów strategicznych XXI wieku rywalizacja wielkich mocarstw znów się rozpoczęła na dobre. Nie rozumieli wtedy jeszcze, że wkrótce może nadejść czas, by także oni wybrali swoją orientację geopolityczną. Pomimo atlantyckiego wyboru Westbindung dokonanego przez kanclerza Adenauera po ostatniej wojnie światowej Niemcy skutecznie utrzymywali swoją opowieść, że pragną jedynie prowadzić biznes i korzystać z otwartego globalnego systemu handlu. I dalej zarabiali na systemie, dostarczając najlepszy na świecie sprzęt i wysokiej klasy urządzenia, jak zwykli to robić.

     

    Dlatego tak wielu przedstawicieli amerykańskiej myśli strategicznej ma tendencję do powtarzania, że Niemcy są stale mierni w opracowywaniu wielkich strategii. Przebieg obu wojen światowych według nich jest tego mocnym dowodem. Przynajmniej w wypadku projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego Niemcy robili niemało, aby Berlin miał coś do powiedzenia, jeśli chodzi o system współpracy gospodarczej, który można nazwać Mitteleuropa. W systemie tym łańcuchy dostaw Europy Środkowo-Wschodniej od 20 lat grawitują w kierunku niemieckiej potęgi gospodarczej. I tak według Niemców powinno pozostać, najlepiej na zawsze. W rezultacie projekt CPK nie był faworyzowany w Niemczech.

    Poprzez liczne mechanizmy gospodarcze i polityczne, które pojawiłyby się wraz z rozwojem projektu (i kontrolę tych mechanizmów w Warszawie), chcieliśmy stworzyć warunki do politycznego balansowania, aby przygotować kraj na nowe czasy. Byliśmy pewni, że one nadchodzą. Mieliśmy rację, co widać już jasno późną jesienią 2021 roku.

    Budowanie zdolności do pełnoprawnej gry o równowagę nigdy nie jest mile widziane przez inne mocarstwa. Tymczasem gra o równowagę jest podstawowym rodzajem systemu politycznego w Eurazji i jej trybem domyślnym. Ta zasada został „wyłączona” po 1991 roku przez dominującą potęgę USA, która przychodziła do Eurazji z Oceanu Światowego. Nam chodziło o to, by dać państwu polskiemu lepsze karty do gry w nowych czasach."


  3. Patrzcie wszyscy jakie fajnie wyszło koledze @suzin doświadczenie to jest to o czym pisałem wcześniej również po moich eksperymentach.
    Dzielenie dawki azotu nie wpływało dodatkowo na przyrost plonu a tylko generowało dodatkowy wjazd w uprawę.

    Teraz tak mi się przypomniało wiesz co mogło być przyczyną niższego plonu przy wcześniejszej odmianie. Burza. a raczej oberwanie chmury. 
    Pod koniec lipca bodajżę 28/29 lipca u Ciebie było oberwanie chmury, wiem bo wtedy kosiłem pszenicę i co 5 minut patrzyłem na telefon na radar, u mnie wtedy spadło 1 mm i na drugi dzień kosiłem po południu pszenicę. W normalny dzień nawet i pochmurny widzę na luzie wiatraki co są na Lipnikach a wtedy nie było ich widać tak czarno się zrobiło. 
    Wcześniejsza odmiana może już była po wiechowaniu a późniejsza odmiana w trakcie. Dlatego może aż taka różnica w plonie 


  4. pszenica 1120 pasza do 1240 netto za konsumpcje na dzisiaj, tydzień wcześniej było drożej o 100-120 zł. Identyczna sytuacja była w tamtym roku trzeba było obniżyć aby zmusić do sprzedaży. 
    Przed świętami planuje sprzedać Tir lub dwa ale jak nie dostane wcześniejszej ceny 1350 netto to dalej trzymam, ryzyk fizyk.


  5. A to ciekawe co napisałeś @lokizom  czyli te poplony jednak coś dają. 
    Poplony powinno się siać jak najwcześniej aby przed zimą miały jak najwięcej masy. Nasiona drogie to żeby jeszcze coś urosło.
    Niszczenie poplonu wg. profesorów powinno się  likwidować w momencie pełni kwitnienia wtedy mają w sobie najwięcej składników. 
    Osobiście poplon kasuję na jesieni i oram na zimę. Na wiosnę gleba szybciej się nagrzewa i mogę posiać szybko kukurydzę. 

    Kiedyś czytałem że ważnym czynnikiem  jest jeszcze termin orki poplonu, gdy się to zrobi w październiku tempo mineralizacji składników zaczyna się na wiosnę w marcu/kwietniu a gdy przesuniesz ten termin na później składniki uwalniają się w późniejszym terminie np maj/czerwiec wtedy jak QQ potrzebuje dużo składników do budowy masy. 

    W tamtym roku robiłem doświadczenie (nie chwaliłem się) Poplon na jesieni 2020 roku został zmulczowany oraz zgruberowany na 28 cm, na wiosnę uprawki takie same nawet od głupiego wółkowania jak na polach oranych, na tym polu był posiany czysty dent Faraday gdzie potrzebuje wyżej temperatury,  plon tak jak pisałem wcześniej a tempo wschodów były podobne jak przy flincie. Ale ten rok nie miarodajny oraz pole to testów również. 
    Jedno co zauważyłem to to że resztki które zostały na wierzchu ochroniły glebę, przed deszczem, <dwie bardzo silne burze, jeszcze przed wschodami, na tym polu dalej jest "pionowo w dół, taki skłon" na polach oranych w rzędach były czasami bruzdy powyrywane.

    large.DSC_4575.JPG.ee3c8692657116afefc4345962ee3331.JPGlarge.DSC_4572.JPG.ced2022bb6ef473e2cd0fb83144c3bf1.JPG
     

    1 osoba lubi to


  6. W tym roku będę robił jak na filmie, zobaczymy co to z tego wyjdzie. 
    @miwigos  jeśli chodzi o kukurydzę to wcześniej dawałem 12,5 kg mocznika + siarczan magnezu 3 razy nie zależnie od fazy rozwojowej "plus" dodatki jaka wtedy jest kukurydza bor i cynk, przez 2 lata testowałem Optysil z Intermagu ale jakoś nie zauważyłem ochrony plonu.
     Teraz daje - Jak jest bardzo chłodno to na 3/4 liść 1500-2000 gram fosforu + 120 gram cynku, 4/5 liść 250 cynku+150 gram boru, 5/6 lisc 120 gram cynku+300 gram boru. Z gotowych mieszanin "mikroKukurydza" nie stosuję ponieważ za mało składników.

    @suzin w tym roku znowu miałeś cała kukurydze tylko na RSM ? jaki RSM ? i jeśli nie tajemnica to powiedz coś o plonach i odmianach.
    Różnice przy mikro ciężko do zauważenie, chyba że zdąży się cud jak u kolegi @Jacus09352.

    Przy mikro: 
    -pszenica pewnie będzie miała lepsze parametry ale w łanie raczej tego nie zobaczymy
    - przy rzepaku różnica widoczna tylko w trakcie kwitnienia (chyba) kwitnienie będzie bardziej intensywniejsze.
    - a przy kukurydzy plon i jeszcze raz plon. Najbardziej widoczna jest różnica ponieważ już na samym początku masz "większą podstawę" i te 5-10 % widać