pawelmjm
Użytkownicy-
Zawartość
49 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 NeutralO pawelmjm
-
Ranga
Boss
Profile Information
-
Gender
Not Telling
-
Masz rację dopłaty utrwalają obecny stan rzeczy spowalniając przemiany wymuszane ekonomicznie przez rynek. Głębszy sens dopłat to utrzymywanie rzeszy urzędników w instytucjach, którzy bez tego musieliby sobie szukać innych zajęć. Niestety socjalizm to wyzysk klasy pracującej (chłopi robotnicy przedsiębiorcy) przez klasę urzędniczą.
-
Ten artykuł potwierdza przedstawiane przeze mnie tezy; - unia nie jest zainteresowana w zwiększanie ilości środków przeznaczanych dla rolnictwa ponieważ wytwarza ono dostateczną ilość żywności aby wyżywić ludność unii - unia nie jest w stanie sprzedawać znaczących ilości produktów rolnych na rynki światowe ponieważ produkcja rolna w krajach unii jest droga a eksport bez dopłat jest niemożliwy te z kolei stanowią dodatkowy koszt będący de facto dopłatą do rolnictwa - rządy poszczególnych państw a szczególnie Polski nie są zainteresowane szybką zmianą struktury gospodarstw, bo ta wiąże się z poniesieniem dodatkowych kosztów oraz wygeneruje pokaźną grupę bezrobotnych i emerytów obciążających budżet państwa. Ponadto zmiana taka nie przyniesie radykalnej zwyżki produkcji a więc inwestowanie traci sens. Tak więc państwa słusznie doszły do wniosku, że najkorzystniejsze dla gospodarki będą zmiany dokonujące się organicznie (naturalnie0, a nie te wymuszane różnymi programami unijnymi czy żądowymi.
-
Ogólny rachunek jest bardzo prosty i kwestię sumy jaką należałoby wpłacać do systemu zrównując prawa miasta i wsi może policzyć uczeń po 4 klasach podstawówki. Zapewniam cię, że zarówno premier jak i poszczególni ministrowie znają kwoty o jakie rozbija się sprawa. Fizyczna możliwość wpłacania to problem dochodowości i zysku rolników w czym zgadzasz się ze mną. Nasuwa się pytanie czy Polskę stać na utrzymywanie tych niedochodowych gospodarstw. Ja mam od razu odpowiedź widocznie stać skoro tak mało się robi w kierunku tworzenia większych bardziej dochodowych gospodarstw. Odpowiedź merytoryczna "dlaczego stać" a raczej "dlaczego państwo musi finansować" jest oczywiście dużo bardziej złożona. Z całą pewnością można natomiast stwierdzić, że bardziej radykalne zmiany byłyby kosztowniejsze a zwrot nakładów finansowych poniesionych na przekształcenia wątpliwy.
-
Zarówno KRUS jak i sprawa podatku dochodowego są głównym powodem opluwania rolników w mediach, głównie internecie. To z tego powodu należałoby ujednolicić zasady opodatkowania wsi i miast oraz wprowadzić jednakowe zasady ubezpieczenia. O ile przy dzisiejszej strukturze gospodarstw wprowadzenie podatku dochodowego niczego nie zmieni, a nawet niektórzy rolnicy zyskają o tyle zmiana ubezpieczenia w KRUS na zasadach ZUS-u wiązałaby się z koniecznością odprowadzenia przez rolników do ubezpieczyciela dodatkowej kwoty wynoszącej rocznie ponad 10 mld zł. Przy globalnej wartości produkcji rolnej w Polsce ok. 75 mld zł stanowi to około 15% obciążenie przychodów rolniczych. Zmniejszenie rentowności o taki procent spowodowałoby bankrutowanie wielu rolników, bo przecież niemożliwym jest natychmiastowe podniesienie cen produktów o taką wartość. Dla małych producentów ceny te musiałyby wzrosnąć jeszcze bardziej.
-
Od wielu lat powód do rozczarowania mogą mieć tylko ci, którzy mają gorsze warunki ubezpieczenia. Ci którym warunki ubezpieczenia zrównuje się do standardów muszą się z tym pogodzić w imię równości obywateli wobec prawa.
-
Masz nieobiektywny pogląd na funkcjonowanie gospodarki a głównie na sposób jej prywatyzacji używasz tylko wygodnych dla Ciebie argumentów a nie rozważasz wszystkich aspektów. Ja Polskę nadal postrzegam jako rozwydrzone państwo socjalne i to nie tylko przez władze PRL, w którym wszystko wszystkim się należy, bez wkładania przez nich odrobiny wysiłku w budowanie dobrobytu. Na przestrzeni kilku ostatnich dziesięcioleci doprowadzono do sytuacji, że przeciętny wiek emerytalny Polaka jest najniższy w Europie okres pracy do osiągnięcia emerytury także mamy najniższy, jesteśmy najbardziej chorowitym narodem w Europie i mammy największy odsetek rencistów. Przykładów można wymieniać wiele a wszystko to nazywa się niegospodarnością władzy, która chciała przypodobać się swoim wyborcom no i pozyskać jakiś smakowity kąsek dla siebie i bliskich i to bez względu na opcję polityczną. Skoro sobie stworzyliśmy takie przywileje(celowo tak mówię ponieważ mamy jakiś wpływ na wybieraną władzę) to ci którzy pracują muszą pokryć je z własnych podatków a te niestety obciążają koszty wytwarzania niszcząc konkurencyjność.Jeżeli pokrycie wydatków budżetowych za pomocą ściąganych podatków jest niemożliwe, to państwo musi sprzedawać majątek oraz się zadłużać ponieważ będzie zagrażać mu bunt społeczny (patrz Grecja). Jedyna metoda do ograniczenia deficytu to rozwój gospodarki i jednoczesne stopniowe ograniczanie przywilejów. Zawsze twierdziłem, ze najpierw należy wytworzyć a później dzielić dobra. W europejskich gospodarkach rozdaje się pieniądze i patrzy jaki będzie efekt tego rozdawnictwa. Nie wiem jak Ty ale ja dostrzegam powszechne nieróbstwo i uważam, że jest to efekt tych działań.
-
Pamiętam, że za cukier płaciłem więcej, ale nie mogę powiedzieć, że chciałem kupić a cukru nie było. Był tyko droższy i nie jestem w stanie określić na ile były to działania spekulacyjne a na ile rynkowe. Odnośnie cukrowni być może należało pozostawić je, a rynek zweryfikowałby zasadność ich istnienia, może zachodnie cukrownie nie wytrzymałyby konkurencji z polskimi, ale o ile mnie pamięć nie myli to większość z nich borykała się brakiem środków obrotowych na bieżący przerób. Państwo też nie miało kasy a banki były puste, więc umarłyby one śmiercią naturalną. Przyszedł obcy kapitał i na szczęście te nadające się do użytku cukrownie dofinansował a resztę zamknął dostosowując produkcję do potrzeb krajowych i europejskich. To, że teraz kieruje produkcją według własnej polityki, cóż takie są prawa rynku. Po czasie łatwo się mówi, ale dołożyć do upadającego interesu to nie było komu aby go ratować, może z powodu braku wiary w zasadność a może z powodu braku kasy albo z obydwu powodów.
-
@ guber, 1. nie kwestionuję, że cena paliwa jest wysoka poprzez podatki, mówię jaki ma wpływ na gospodarkę. Pszenica być może była kupiona po super okazyjnej cenie (ze stratą dla producenta, który w obliczu zmarnowania towaru chciał odzyskać chociaż część swoich pieniędzy) Po raz kolejny powtarzam europejskie rolnictwo ma nadwyżki produkcyjne i nie chodzi tu o jakieś szczególne przypadki a zgromadzony zasób energii w całej wyprodukowanej żywności. Dowodem jest to, że głodni w Europie bywają tylko ci, którzy nie mają przychodów aby sobie kupić dostateczną ilość jedzenia i nie mówię tu o tym aby im cokolwiek dawać oprócz umożliwienia pracy. 2. Maszyny to produkty zaawansowane technicznie i ich wartość w przeliczeniu na kg produktu jest niewspółmierna z wartością płodów rolnych. 3. Cena ziemi wynika z zapotrzebowania na nią gdyż jest dobrą lokatą kapitału (zawsze pierwszorzędnym produktem będzie żywność)Mówisz o wzroście kosztów produkcji narzędzi maszyn, środków do produkcji. Analogiczna sytuacja jest poza rolnictwem. Kiedyś aby świadczy usługi wystarczały chęci i narzędzia proste, dzisiaj aby cokolwiek na usługach zarobić należy zainwestować w sprzęt. Tak więc wzrasta bariera wejścia w jakikolwiek biznes. Czy brakuje Ci cukru, a może Niemcom brakuje albo Grekom. Czy zastanawiałeś się co zrobilibyśmy z nadwyżką cukru gdyby utrzymano niegdysiejszy poziom produkcji. Zapewne byłoby więcej bimbru w sklepach. 4. Nie wiem co chcesz przez to powiedzieć, że "Bogactwo"dobra" nie biorą się z pracy tylko podejmowania ryzyka(decyzji) w pierwszej kolejności a dopiero na końcu z pracy którą ktoś wykona" Dobra biorą się z powodu wykonanej pracy, na dodatek musi być to praca użyteczna. Bardzo wątpię w użyteczność pracy większości urzędników. Dzisiejsze czasy charakteryzują się bogactwem uzyskanym na podstawie podejmowanego ryzyka nazwijmy to spekulacją. Spekulacja daje bogactwo jednym odbierając je innym za dobrowolną zgodą obydwu stron, czy z tego powodu powstaje więcej dóbr, jest to tylko przemieszczanie kapitału z rąk mniej operatywnych do bardziej operatywnych i to jest jedyny pozytyw tego działania. 5. Sprzedając na eksport produkty których składniki powstały z udziałem dotacji oddajesz dotację proporcjonalnie do zawartości dotowanych składników w tym produkcie, bez względu na to czy są to ziemniaki czy kiełbasa. Odnośnie pomocy dla rolnictwa też jestem z jej powodu bardzo zdziwiony. Równe warunki konkurencji byłyby wówczas, gdyby całkowicie zlikwidowano dotacje w całej UE i nie tylko.
-
Wg cennika PKP (sprawdziłem) przewiezienie 25 T towaru na odległość 1000 km kosztuje 7944 zł a więc 32 grosze za kg przewiezionego towaru. Do tego dochodzą koszty dostarczenia na bocznicę załadunku oraz rozładunku i dostarczenia na miejsce docelowe. Tak więc być może jest taniej niż transportem samochodowym ale nie jest to tak bardzo tanio a na dodatek trwa dłużej.
-
Policz ile musi kosztować ziemniak wyprodukowany za 30 gr i przetransportowany na stosunkowo niewielką odległość 300 km, choćby dużym transportem. Jego cena z powodu samego transportu wzrasta minimum o 50% więc lepiej go produkować tam, gdzie jest na niego zbyt niż wozić. Najtańszy transport z Hiszpanii jako ładunek powrotny to koszt minimum 60 gr do kg przewożonego towaru. Stanowi to minimum kilkanaście % wartości zakupionego produktu a to już nie jest bez znaczenia. Ceny paliw i energii będą rosły i % udział transportu w cenie będzie także rósł. Na sutek tego rozkład różnorodności produkcji będzie bardziej równomierny. Nie znaczy to, że każdy będzie produkował w swoim gospodarstwie mydło i powidło.
-
@ ickomas, skoro dosyć długo polemizujemy na tym forum, to miałem nadzieję, że pamiętasz treść moich wcześniejszych wypowiedzi, a nie chciałbym się tu nadmiernie powtarzać. Już pisałem o dążeniu państw do samowystarczalności (to są działania strategiczne i tylko nieliczne państwa postępują inaczej) oraz zaspokajaniu potrzeb towarami, których się w tych państwach nie produkuje, to kwestie oczywiste. Odpowiedz sobie na pytanie dlaczego unia obkłada najróżniejszymi podatkami paliwa samochodowe a także wprowadza podatki transportowe. Otóż jest to polityka zmierzająca między innymi do ograniczenia migracji towarów (drogi transport) a więc wymuszająca zaspokajanie podstawowych potrzeb towarowych w ramach regionów. Ci którzy u siebie mają niedobór będą musieli drogo zapłacić za sprowadzenie, więc może lepiej wyprodukować je u siebie. Dotyczy to głównie produktów rolnych ponieważ są relatywnie tanie więc transport bardzo obciąża cenę końcową. Jest to polityka równoważenia rozwoju regionów, która doprowadzi do sytuacji takiej, ze jeśli nie sprzedasz swojego towaru w pobliżu swojego zakładu to nie sprzedasz go wcale. Tak więc Twój produkt będzie zaspokajał potrzeby ludności zamieszkałej w pobliżu a nie tej z drugiego końca Europy. Wmawianie sobie i innym, że Europa potrzebuje więcej żywności jest oszukiwaniem samego siebie i wprowadzaniem w błąd innych. Owszem świat potrzebuje więcej żywności a Europa mogłaby ją produkować, ale Europa przy obecnej strukturze fiskalnej nie jest w stanie nic zrobić aby tę żywność wyprodukować nie tracąc na jej eksporcie. Tak więc w obecnej sytuacji zwiększając swoją produkcję musisz być świadomy, że zmuszasz innego rolnika do rezygnacji z produkcji lub do jej ograniczenia ponieważ na rynku Europejskim więcej towaru się nie zmieści.
-
@ickomas, odnośnie artykułu to niczego na temat produkcji się nie doczytałem. Jedyna informacja jaka wynika z tego artykułu to ta, ze ceny płodów rolnych zależne są od spekulacji giełdowych i sytuacji politycznych w Europie i na świecie. Odnośnie Rosji to w coraz większym stopniu zaczyna być samowystarczalna, np. zboża są jej stałym produktem eksportowym, i obawiam się, że już niedługo będziemy organizować protesty wzywające do wprowadzenia ochronnych barier celnych przed produktami z Rosji. Gdybyśmy nie mieli nadprodukcji to nie byłoby takiego parcia na eksport ponieważ towar sprzedawałby się od ręki na rynek wewnętrzny. Obserwowałem rynek ogrodniczy - produktów szklarniowych, który w tym roku załamał się na skutek zatrzymania eksportu do Rosji, a ogrodnicy dostawali rekompensaty z powodu odniesionych strat. Jak można nie mówić tu o nadprodukcji. Rynki zewnętrzne, to chwilowa łaska wynikająca z aktualnej sytuacji danego kraju i przelicznika waluty. Licząc na zbyt w eksporcie należy brać pod uwagę to, że każdy kraj dąży do samowystarczalności w produkcji żywności (no chyba, że nie ma warunków)i wcześniej czy później to osiągnie. Oczywiście nie oznacza to, że należy sobie odpuścić i nie eksportować w sytuacji gdy jest to opłacalne.
-
@Tadeusz. No trochę się pomyliłem. Wg statystyk GUS (sprawdziłem) za rok 2010 przeciętne wydatki na żywność w przeliczeniu na osobę to niecałe 296 zł/miesiąc. Odnośnie niedożywionych, nie tylko bezrobotnych) to nie możesz zaprzeczyć, że dostarczają sobie oni minimum kalorii w postaci jakiegoś pożywienia. W przeciwnym przypadku nie byliby wśród nas. Tak więc podtrzymuję to co napisałem - zwiększenie dla nich porcji żywności w sposób systematyczny o 10% znakomicie poprawiłoby ich byt. Inną kwestią jest jakość tego pożywienia, ale istotą wyżywienia jest dostarczenie odpowiedniej ilości kalorii. Nigdzie nie znalazłem informacji ile osób umiera w Polsce z powodu niedożywienia, ludzie ci to ewidentna strata dla producenta żywności. Nawet jeśli przyjmiesz, że połowa Polaków jest niedożywiona, to kwestia ich dożywienia stanowi wykorzystanie ok. 5% obecnej produkcji żywności. Co więcej ta żywność jest wyprodukowana. Polacy marnują około 20 do 25% żywności. Tak więc problem nie leży w większej produkcji, a w lepszym jej zagospodarowaniu. Wiem że dla producenta (w każdej branży) nie jest istotne co konsument zrobi z zakupionym produktem, może go od razu wyrzucić, byleby przyszedł po następny, ale wydaje mi się, że takie myślenie musi odejść do lamusa. Produkowanie i wyrzucanie jest marnotrawstwem energii czasu i pieniędzy.
-
Sprawdź sobie statystyki. Społeczeństwo składa się nie tylko z "żarłoków" ale również z dzieci i starców, stąd statystycznie wydatki na żywność w przeliczeniu na osobę są właśnie takie.
-
Polskie rolnictwo w 100% zapewnia wyżywienie narodu i jeszcze ma nadwyżki eksportowe. W sytuacji funkcjonowania dotacji sprzedany na eksport produkt (wyprodukowany przy udziale dotacji) jest wyzbyciem się części dotacji proporcjonalnej do wyeksportowanego produktu. Z tego względu, z punku widzenia państwa, nadprodukcja żywności jest nieopłacalna ale również niedobór produkcji własnej jest zły. Uważam, że w obecnej sytuacji polityka rolna jest prowadzona właściwie. Nie ma powodu do zwiększania pomocy rolnictwu, które zaspokaja nasze potrzeby, należy jedynie pilnować aby produkcja nie spadała i wtedy reagować. Nie ma żadnych przesłanek ekonomicznych skłaniających państwo do realizacji szybkich reform w rolnictwie. Niech ono przekształca się samo wraz ze zmianami zapotrzebowania na rynku. Twierdzenie, że widujemy na ulicach ludzi niedożywionych nie jest argumentem na to, że mamy zbyt mało żywności albo, że jest ona zbyt droga, ale wskazuje na to, że ludzie ci nie mają dochodów lub są one niedostateczne. Biorąc pod uwagę fakt, że przeciętny Polak wydaje na żywność niewiele ponad 200 zł miesięcznie można z całą pewnością stwierdzić, że ludzie ci nie pracują. Zakładając, że stanowią 10 % społeczeństwa (przesada) a wzrost spożycia przez nich o 10% znakomicie poprawiłby ich byt (skoro żyją to znaczy, ze coś jedzą) mamy przełożenie na wzrost zapotrzebowania na produkcję rolną jedynie o 1%