MrsVikiManiac

Użytkownicy
  • Zawartość

    7
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez MrsVikiManiac

  1. arszczecin : 7 mało, ale oprócz tego mojego ogrodzenia będę Kiłę dusiła :D To takie na początek, żeby móc konie puścić, bezpieczniej niż teraz, a kto wie, jak szybko pójdzie, to może przed "moim" grodzeniem wyduszę z Kiły ogrodzenie całego terenu (biorę się za to od przyjazdu do Polski, także od stycznia), albo przynajmniej postawienie ambony w pobliżu + będę nękać ich co ucieczkę koni z winy dzików (czyli pewnie codziennie), że mają przyjeżdżać i łapać, tak jak tu było mówione na forum. Marecki: Tak ma być, może to coś podziała na te bezczelne świnie, co mi ogrodzenia niszczą :)
  2. Wychodzi na to, że w moim okręgu albo kiepsko te dziki liczyli, albo u mnie na 11 ha ma stołówkę populacja dzika występująca na około 30 km2 .... w okresie kiedy nie ma warchlaków. Panowie, od stycznia wcielam w życie Wasze rady, o które prosiłam na początku listopada, ponieważ wtedy wracam w moje strony z 3 miesięcznej emigracji. I taka ciekawostka, jestem aktualnie w Niemczech - znalazłam sobie mocną linkę ogrodzeniową (tak, z "prundem" :D ), o mega niskiej oporności (coś koło 0,04 Ohma), grubość linki około 6 mm, 7 drucików, także widoczna dość, odporna na zerwanie do 350-355 kg wg. producenta, także warchlaka przynajmniej przytrzyma, co więcej.... za prawie połowę ceny w Polsce. Aktualnie zakupiłam sobie kilometr (5 rolek) i będę grodzić pastwisko tak, że dziki będą miały ryjki pokopane i to mocno (najniższa linia na ryjek warchlaka na ok. 20-25 cm, wyższa na ryjek dorosłego osobnika - 40-45 cm, jeszcze jedna wyżej 60-65 cm, poprzeczka z drewna dla widoczności i lekkiego ustabilizowania ogrodzenia na około 1,10 m nad ziemią, i jeszcze pastuch górą na około 1,30m, jakby moim koniom zachciało się czochrać o poprzeczkę lub ją obgryzać) słupki (6-8 cm średnicy, na narożnikach i co 3 słupek - 10 cm średnicy) co 3 metry, w ziemię na 70-80 cm. Elektryzator też już zaklepany (7 dżuli "kopa", bo na te Pomelacowe (?) "15" finansowo nie wyrobię na razie - później sobie kupię :D , a "7" się nie zmarnuje - zawsze będzie jakiś zapasowy ). Jakieś obiekcje/pomysły co do rozmieszczenia linek na ogrodzeniu, słupków, czegokolwiek, gdzieś się walnęłam w pomysłach/rozmieszczeniach? Jasne, teraz tego nie założę (tzn w styczniu, bo ziemia zmarznięta) ale na wiosnę, jak tylko ziemia rozmarznie akcja "grodzimy" :D
  3. @arszczecin : poszukałam w Internecie, ale nie mogę znaleźć dokładnie tego elektryzatora, my kupowaliśmy 4-5 lat temu w lokalnej Agromie bodajże (w Olsztynie) ale teraz nie widzę tego modelu nigdzie, może został zastąpiony przez nowszy, nieco inny? Najbardziej przypomina go ten : http://archiwum.alle...5466294074.html Tylko, że to archiwum allegro i nie dokładnie ten sam elektryzator, ale jest podobny. Co do taśm - przetestowaliśmy, bo nam też o tą widoczność chodziło, o której pisał wyżej @agromatik, ale zrezygnowaliśmy i zmieniliśmy na te "plecionkowe"/"sznurkowe" (różnie to nazywają w sklepach i allegro, ale wiecie zapewne o co chodzi. Drut opleciony "sznurkiem' dość widoczny i w miarę elastyczny, nie pęka jak np. pastuch z samego drutu i tak szybko nie rdzewieje), bo taśmy po paru wejściach dziczy w ogóle nie przewodziły prądu, lub było to odczuwalne jako łaskotanie, a nie porządny kop. Pisać mogę do burmistrza, nie wójta, bo u nas jest gmina wiejsko-miejska, ale analogię ogarniam i w skrócie - słać gdzie się da papiery, za potwierdzeniem odbioru, żeby nie mogli się migać, "że nic nie doszło/nic nie dostali", a jak składać osobiście, to pieczątki żądać "teraz już". @Marecki - drukarka jest, także wszystko co wysyłam gdziekolwiek w sprawach "ważnych" kopiuję 2 razy - raz papierowo, żebym miała w papierach, i w razie czego 2 kopia jest cyfrowa, na tzw. dysku zewnętrznym do komputera, w razie, gdyby papierową wersję szlag trafił, lub w razie klęski żywiołowej czy coś - prędzej zabiorę za sobą dysk, niż 2-3 segregatory wypełnione po brzegi pismami i pisemkami. Skany tego, co odebrałam np. w odpowiedzi na pismo też zawsze robię, przezorna ubezpieczona. :) Ale fajnie, że to poruszyłeś, może komuś innemu się to przyda, jak będzie szukał odpowiedzi na pytania, które ja zadałam :) Odpuścić nie odpuszczę, bo to zwyczajnie chore, że mama kupiła ponad 20 lat temu gospodarstwo w lesie, żeby mieć święty spokój, później radocha, bo jest gdzie konie trzymać, a tu kij. Konie nie są bezpieczne, my nie jesteśmy bezpieczne, i ogólnie spokoju nie ma. @grzegorzsoł : no i teraz kwestia, czy jeśli się nie zgodzą, mogę to nagrywać. Nie wiem jak KÅ jest widziane, jako osoby publiczne chyba nie, także może być ciężko, a jak nagram bez ich wiedzy/zgody, to potem jakbym się sądzić chciała, to żaden dowód (wiem, bo mamy za sobą ze 2 sprawy sądowe z mamą, mniejsza o co, ważne że obie wygrane, ale to był niezły zonk z nagraniami zarówno mp3 jak i mp4 - czyli głosowe i obrazowo-głosowe, sąd nie przyjął jako materiał dowodowy, bo zdobyty "nielegalnie".), a jeszcze jakby się uparli, to mnie mogą udu... za nagrania. Wie ktoś jak to wygląda od strony prawnej, bo w sumie tam są myśliwi, ale przy okazji i leśnicy, nauczyciele i tacy inni? Żebym się nie wkopała, bo jak mają cwane papugi, to może być nieciekawie, jakby sprawy zaszły tak daleko, czyli do sądu :) Ale i tak dziękuję za odpowiedź :) EDIT: Co powiecie na nagranie w momencie przerywania pastucha i tego, jak dziki mi łażą pod oknami i ryją (jak się zasadzę z kamerą i halogenem przy stajni, to powinnam średnio na 2 zasadzenia ogarnąć po jednym dłuższym filmie, bo są skubańce punktualne), żeby KÅ nie mógł powiedzieć, że to pewnie pastuchy popsuły moje konie, bo wcale ich nie zamknęłam, albo coś innego, i że dzicz dopiero wtedy wlazła? Zawsze jakiś dowód, prawda?
  4. Marecki: Ambona była laaaaata temu na moim polu (tu były wojny, bo kiedyś panowie się nieźle napili i strzelali "niezgodnie ze sztuką" czyli w kierunku budynków, albo do moich psów, zamiast do zwierzyny - a psy z tych, co nie odchodzą od domu na więcej niż 20-30 metrów w pole bez "swojego człowieka"... ale wtedy byłam jeszcze mała, miałam może z 5-6 lat, czyli jakieś 14 lat temu) , ale spróchniała, runęła, zgłosiliśmy leśniczemu, bo akurat liczył drzewa w lesie koło nas, olali kompletnie. Najbliższa ambona jest koło sąsiada, 200 metrów mniej więcej od skraju naszego pola, przez las. I jeszcze jedna, po przeciwnej stronie pola, od skraju pola, przez las - około 1 km. Bliżej nic nie ma. Agromatik: były taśmy 2 cm, były taśmy 4 cm, były układy od dołu - 2 cm taśma (mniej więcej na wysokości nosa dzika, tak jak piszesz...), sznurek (taki jak do kostkowania siana) z foliówkami łopoczącymi, 4 cm taśma, ogrodzenie 140 cm dla koni 135 w kłębie, potem te "sznurkowe" pastuchy, bo taśmy nie dawały efektu, a po paru wejściach dzików nadawały się do wywalenia (czy to zerwane przez zwierzynę, czy to przez moje konie zagonione w kąt przez dziki), bo nie przewodziły prądu, tu przynajmniej tak to się nie rwie. Konie to te z typu "kuców" (a raczej rasa prymitywna, hucuły dokładniej), także jak to obrośnie sierścią, to w ucieczce przed dzikiem prądu nie poczuje nawet ("adrenalina" + izolacja z sierści), ale dopóki dziki mi nie właziły tak ekstremalnie, to szacunek do pastucha, nawet takiego "sznurkowego" był u obu, i nawet przy wyłączonym prądzie nie wyłaziły, ani łbów nie przekładały. A elektryzator, żeby nie skłamać, coś około 10 J był założony od momentu wzmożonej aktywności dzików, wcześniej moje konie miały 5J, bo więcej nie potrzebowaliśmy. Także nie jest to tak, że założyłam byle co i się skarżę :) Ale to co napisałeś o tym piśmie za szkody spowodowane przez wypuszczone przez dzicz konie i zapraszanie na "łapanki"... To jest świetny pomysł. Tym bardziej, że jeden to ogier (o usposobieniu przytulanki i potulnej owieczki, ale o tym nie muszą wiedzieć :D ), także teoretycznie "ryzyko" jak jest bez kontroli większe niż w przypadku wałacha. EDIT: zapomniałam dopisać o uziemieniu, nie jest to drut, a porządny metalowy pręt, wbity dość głęboko i nie-pordzewiały, bo biorę pod uwagę, że zmarznięta/sucha ziemia nieco osłabia moc ogrodzenia - co już zdążyłam wyczytać parę lat temu w którejś z gazet jeździecko-hodowlanych, które sobie czytam, a u nas szybko wszystko marznie. Dzięki za rady Panowie ! :) Teraz trzeba wymyślić, jak to pismo pięknie napisać, żeby nie mieli "ale". :)
  5. O, miło że moderator się wypowiedział, przynajmniej wiem, że nie strzeliłam gafy :D Dziękuję.
  6. Marecki : Region koło Olsztyna na Warmii. Dokładniej na kolonii wsi (3 km na "przestrzał") od lasu do wiochy, do leśniczego (który też jest myśliwym) mam 2 km na przestrzał przez las. Problem jest też taki, że naokoło naszego gospodarstwa, po 50 metrów w las maksymalnie, mają rozstawione paśniki, sztuk 4 - tak naprawdę na każdej "ścianie" pola mam paśnik w lesie, więc odwiedziny saren, jeleni itd. są na porządku dziennym, ale one mi nie robią szkód, bo ogrodzenia przeskakują i nie niszczą, a moje konie mają w d... że im się stado powiększa i coś sobie je z ich trawy, także nie uciekają w panice i nie rwą np. pastucha. Jedyny problem to ta populacja dzików, bo są już serio bezczelne i mają w d... odstraszanie i wszelkiej maści pastuchy i płoty, co poniekąd jest też niebezpieczne, bo wieczorem idąc napoić konie muszę uważać, czy akurat mi przed domem nie przebywa parę loch z młodymi. A wszyscy wiemy jakie lochy potrafią być agresywne, jak bronią potomstwa. Rozmowy na temat ogrodzenia "upraw" lub jakiejkolwiek pomocy w formie odstraszenia/ochrony nie. Raz składaliśmy wniosek o odszkodowanie, bo zryły mi łącznie 6 ha, ale nawet nie wiem, ile nam przyznano - jak już mówiłam, dzieckiem byłam, także mi te informacje do niczego potrzebne nie były, ale wiem, że uznali szkodę i wypłacili praktycznie bez szemrania, nie wiem tylko jaką kwotę. Ogółem wcześniej byliśmy mocno niedoinformowani, i nawet o tych odszkodowaniach nie wiedzieliśmy, ale tak jak mówiłam, mi nie chodzi o pieniądze, mi chodzi o bezpieczeństwo i zdrowie moje i moich koni. I o to żebym mogła spokojnie na noc konie na padok puścić, bez warowania przy oknie, czy nie muszę ich łapać, bo znowu pędzą przed siebie, bo świnki sobie bufet urządzają. Dopiero niedawno zaczęłam szukać takich rozwiązań, bo naprawdę jest to cholernie uciążliwe i po prostu męczące, a właściwy właściciel tego gospodarstwa to moja mama, niezbyt obyta z komputerami, także wzięłam sprawy w swoje ręce i mam szukać, myśleć, a ona podpisze to co jej podłożę jeśli chodzi o wnioski do ZÅ czy KÅ. Jak to uznała, muszę się wprawiać. Z kołem może być ciężko, bo to takie kolesiostwo i dość obojętne na wszystko typy ludzi, m.in. nasz leśniczy-myśliwy, który raczej zajmuje się własnym tyłkiem, niż tym z czym ktoś do niego przyjdzie. Jak może coś ugrać dla siebie to jest pomocny, i to baaardzo, ale jak nie, to no cóż. Olewa temat. Dlatego szukam jak im uderzyć raczej z grubej rury, w razie, gdyby normalna rozmowa nie pomogła, no i pytam Panów, bo się Panowie już parę razy przejechaliście, popełniliście błędy i możecie pomóc mi, się takich błędów wystrzegać. Dziękuję za odpowiedzi i mam nadzieję, że wszystko wyjaśniłam :)
  7. Witam Panowie (bo jak głównie tu czytam, to więcej tu Farmerów, niż Farmerek), Przeczytałam praktycznie całą dyskusję w tym wątku, nie wiem, czy dobrze uderzam, bo niby jesteśmy w Zbożach, ale widzę, że również poruszano temat łąk/pastwisk ( w razie gdyby był od tego inny wątek, proszę o wyrozumiałość, nowa jestem :D ) Sprawa wygląda następująco. 11ha łąk i pastwisk w lesie (ziemia w jednym, prostokątnym kawałku, granicząca z lasami z każdej strony, w środku, centralnie, zabudowania gospodarcze i dom). Pastwiska "dzikie" z chwastami, bo trzymane dla koni z problemami metabolicznymi, także im bardziej "ubogie" siano i zielonka (nie mylić z zapleśniałym itd!) tym dla nich lepiej. Dziki, wchodziły w szkodę od zawsze u Nas na tym polu, ale od 3-4 lat jest coraz gorzej, do tego stopnia, że gdzie nie ogrodzę koni (pastwisko, konie przebywały zawsze całodobowo), to ogrodzenie na drugi dzień leży, a tuż za nim jest poryta dość spora powierzchnia. Jak nie trudno się domyślić, tracę a) powierzchnię pod wypas - ze względu na brak trawy + nie puszczę tam koni, bo się połamią, a niestety maszyn swoich brak, by to ogarnąć, B) tracę na sianie - nie dość że nie mam siana z tych odcinków, to jeszcze nikt mi tego kosić i zbierać nie chce, bo uszkadzają notorycznie talerze od kosiarek, albo same ciągniki, a przez zryte przejechać muszą, żeby do dobrego kawałka na pokos dojechać. Oczywiście dziki podchodzą mi pod dom, ryją pod oknami, do tego skubańce są agresywne i bez wiatrówki (po to, by strzelać w powietrze i je odgonić, nie by je postrzelić!) z domu nie mogę wyjść nawet do stajni, 20 metrów wieczorem, żeby konie napoić albo na noc zamknąć (co przy ich problemach zdrowotnych też jest niewskazane, powinny być 24 na dobę na zewnątrz), bez ryzyka, że przypadkiem kopnę warchlaka w d... i mnie locha-matka-polka nie pogoni. Całych 11 ha nie ogrodzę, bo zwyczajnie nie mam na to finansów, poza tym, z jakiej racji? Skoro ogrodzenia mi forsują i wchodzą po 15-20 sztuk, a konie spłoszone znajduję w najbliższej wsi lub 1-2 dalej? Pastuch z porządnym kopem (mój wałach, który jest "elektryk" i go prąd nie rusza, na nowy elektryzator = większego kopa, nagle nauczył się chodzić minimum 20 metrów od ogrodzenia i bliżej nie podejdzie, a tak to potrafił łeb między drutami przełożyć, bo akurat trawa za płotem lepsza, ale nie wyłaził) nie działa, straszenie hukiem nie działa, myślałam, że to może moje konie rozwalają i "wpuszczają" tym samym "dzicz" - zamykałam na noc - płot rano rozwalony na jeszcze większej powierzchni niż zwykle. Jak myślicie, Panowie, co z tym można zrobić? Bo zgłoszenie uprawy i prośba o ogrodzenie/pomoc w ogrodzeniu (może jak będzie płot naokoło ziemi + pastwisko koni, to może do pastwiska nie dojdą?) chyba nie przejdzie, skoro to takie łąki i pastwiska "dzikie" (czyli także zachwaszczone, bo akurat chwasty to koniskom służą, a te co nie służą, są likwidowane) czyli w sumie nie "uprawa"? Zgłaszanie o szkody i odszkodowania to groszowe sprawy i niewiele dają, jak mi to ZÅ zwałuje/zbronuje to też mnie nie ratuje, bo już co najmniej jeden pokos albo jeden/dwa wypasy odpadają na sporych odcinkach, a siano coraz droższe i niestety, od większości rolników do których mam dostęp, dostanę siano dla krów, a nie dla koni z zespołem metabolicznym (czyli nieco inna mieszanka niż dla krów), także działam na szkodę swoich zwierzy, skarmiając "krowie" siano, do czego jestem zmuszona, bo te świnie dzikie jedne mi pole i podwórze ryją (jeszcze 5-6 lat temu nie była to taka duża populacja i ryły mi głównie na brzegu lasu i mojego pola, nie podłaziły blisko, a przez samo pole najwyżej przełaziły do drugiej części lasu, także nie było to tak tragiczne, a że wtedy jeszcze dzieciak byłam, to i tak nie miałam w tych sprawach nic do gadania i brak pojęcia o tej tematyce ZÅ i odszkodowań). Teraz brak pojęcia został, tylko starsza jestem, także zwracam się z prośbą - może ktoś wie co z tym fantem zrobić, bo mnie te świnie zrujnują, i pośrednio zdrowie moich konisk też? Wybaczcie Panowie za długość wywodu, ale pomyślałam, że zbiorę większość jak nie wszystkie informacje w jednym poście, żebyście potem nie musieli ciągnąć mnie za język. :)