grinning_soul

Użytkownicy
  • Zawartość

    168
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    9

Posty napisane przez grinning_soul


  1. Dostałam fajny atlas chwastów na jakiś dniach pola, od firmy Du Pont (reklama  :o). Mały format, laminowane kartki, a przede wszystkim - ilustracje nie tylko dorosłych roślin, ale też nasion i siewek. Jak będziecie na imprezie tego typu to polecam poszukać ich namiotu i pogrzebać w materiałach promocyjnych :o


  2. Szkodniki pozostawiają po sobie ślady bytowania, więc jeśli nic nie znalazłeś, trzeba chyba szukać gdzie indziej. Wirusy w zbożach objawiają się najczęściej nekrozami. Chyba ŚOR pozostają głównym podejrzanym, ale co dokładnie - nie wiem  :o

     

    Jeśli zniszczenia są daleko od progu szkodliwości, to chyba na razie nie musisz się tym przejmować. Ale temat mnie zaciekawił. Fajnie by było, gdybyś wrzucił zdjęcie uszkodzonej rośliny.

     

    Popytam agronomów, na uczelni też. Jak tylko czegoś się dowiem - dam Ci znać.


  3. Dobrze by było, żeby ustawa nad którą pracuje rząd dopuściła możliwość badań nad GMO, czyli uwalniania ich do środowiska w warunkach kontrolowanych. Gdybanie gdybaniem, a dowodów  na szkodliwe (lub nieszkodliwe) działanie nie będzie tak łatwo zbić.


  4. Materiał siewny to FARSA!!!!!!...i jeszcze za to chca opłaty hodowlanej....a wiem bo widziałem wiele razy jak przedsiebiorstwa nasienne brały zboze poprostu od rolnika i sprzedawały go dalej choc ten rolnik nie produkował zboza nasiennego.....kupili go za 120...a oni sprzedaja to po 230 zł...i nazywa sie to KWALIFIKANT..I PIERWSZY ODSIEW ha ha ha...Czesto tez zboze kwalifikowane było ze smieciami i plewami...a nie wspomne o tym ze kupiłem kilka razy z fuzarioza....POSLAD

     

    Napisz, która "firma nasienna" sprzedaje takie śmieci. Ostrzeżesz innych, żeby nie dali się oszukać O.o


  5. Macie rację, że kwalifikowany materiał siewny jest dla wielu rolników po prostu za drogi. Ale pamiętajcie, że na jego wyprodukowaniu zarabiają nie tylko hodowcy, ale też ci, którzy go produkują, tj. firmy nasienne i rolnicy, którzy prowadzą uprawy nasienne. Przecież trzeba wpakować kupę kasy w nawożenie i ochronę chemiczną, żeby wyprodukowany materiał był zdrowy i czysty od nasion innych gatunków/chwastów. Oni też nie pracują charytatywnie :o Ale zgodzę się, że zejście z ceny o kilkadziesiąt procent wydaje się być korzystne dla wszystkich stron.


  6. Ale mi chodzi o rośliny przed posianiem na polu. Jeśli już rośnie to owszem może i tak można sprawdzić. Wyobraź sobie teraz, że rolnik zbiera rośliny i lata po laboratoriach żeby mu sprawdzili czy ma płacić opłatę licencyjną czy nie. Paranoja.

     

    To rolnik nie wie, co sieje? W przypadku, jeśli jakiś rolnik uprawia sobie na polu tę samą odmianę od 20 lat, to raczej nie ma problemu z opłatami licencyjnymi, bo nawet jeśli odmiana w rejestrze kiedyś się pojawiła to i tak już dawno znikła.. Ale jeśli ktoś regularnie kupuje nieetykietowany materiał siewny, np. na targu, to istnieje szansa, że narusza wyłączne prawo hodowcy. W takim przypadku trzeba przestać to robić i zacząć kupować materiał siewny od firmy nasiennej, albo kupić go raz i potem korzystać z odstępstwa rolnego.

     

    Bez sensu, wychodzi na to, że jak rolnik chce sprzedać zboże wyhodowane na swoim polu to musi je workować i etykietować (i jeszcze założyć firmę). Czy w którymś punkcie skupu widzieliście coś takiego? Ja jeszcze nie. Sprzedawca wcale nie musi sprzedawać swojego towaru jako materiał siewny, gdzie tak jest napisane? Sprzedaje je jako materiał paszowy albo konsumpcyjny i tyle. Nie musi informować kupującego o tym, że nie może siać tego zboża. A może wcale nie można sprzedawać tego zboża? To po co je siejemy? Żeby do rzeki wyrzucać?

     

    Masz rację. Sprzedawca wcale nie musi sprzedawać swojego towaru jako materiał siewny. A wręcz: nie może tego robić, jeśli nie podpisał stosownej umowy z właścicielem odmiany. Nie musi również informować kupującego o tym, że nie może siać tego zboża. To kupujący musi wiedzieć, że nie może tego zasiać.

     

    A ja to nie muszę mieć środków produkcję? Rolnik to zasieje i mu rośnie tak? Jakoś zachodnie koncerny nie bankrutują i nie potrzebują ustaw żeby legalnie okradać rolników. Tylko w naszym kraju tak jest; lepiej więc żeby zbankrutowały i nie będziemy musieli głupich opłat wnosić. Zachodnie odmiany są lepsze i nowocześniejsze od naszych więc bardzo nie stracimy.

     

    Oczywiście, że Ty też, jak każdy producent, musisz mieć środki na produkcję. Zarabiasz na tym, co wyprodukujesz i część pieniędzy inwestujesz w środki produkcji. Materiał siewny też jest środkiem produkcji, tak jak nawozy i ŚOR.

     

    Mylisz się natomiast w kwestii "legalnego okradania". W USA i w UE również obowiązują podobne ustawy, chroniące odmiany jako własność intelektualną hodowców. Nie wiem jak jest we wszystkich krajach, ale w Niemczech duży procent rolników corocznie wymienia materiał siewny, kupując oczywiście kwalifikowany. Tam firmy hodowlane są w dobrej kondycji finansowej. Niestety, niemieccy rolnicy są bogatsi od naszych, więc mogą sobie na to pozwolić. Sieją dobry materiał, zbierają duże plony. Kółko się zamyka.

     

    A jeśli jesteś bardziej zadowolony z zachodnich odmian to dobrze - na szczęście mamy wolny rynek :o


  7. Kiedy niby wiadomo, że odmiany się skrzyżowały i w jakim stopniu? Bez sensu. Właściwie to już w pierwszym roku można uznać, że się skrzyżowały i to nie jest już oryginał. Nie określono stopnia skrzyżowania czy to ma być jedna roślina na milion czy wszystkie i jak mamy to sprawdzić? Wysyłać do laboratorium, oni zasieją i po roku powiedzą, że to jest ta roślina albo nie? Na dobrą sprawę można to spokojnie olać i sobie głowy nie zawracać.

     

    Jaka odmiana rośnie na polu można sprawdzić badając próbkę w laboratorium. Materiał genetyczny zawiera pewne markery, dzięki którym można łatwo zidentyfikować odmianę. Te markery nie znikają tak łatwo, na pewno nie po krzyżowaniu.

     

    Poza tym jak udowodnią, że siało się materiałem zebranym ze swojego pola? A może materiał się nie podobał, u sąsiada były lepsze plony i od niego się kupiło? Albo od kogoś z targowiska?

     

    Wysiewanie na swoim polu części nasion z zebranego rok wcześniej plonu umożliwia furtka nazwana odstępstwem rolnym. Dzięki temu rolnicy mogą zaoszczędzić na materiale siewnym, bo opłata licencyjna jest o połowę mniejsza. A co do kupowania od sąsiada i na targu... Materiał siewny odmian chronionych prawem autorskim może być sprzedawany tylko przez podmioty, które podpisały umowę z hodowcą (i odprowadziły mu opłatę licencyjną). Jeśli wysiewasz nasiona chronionej odmiany kupione od sąsiada, to obaj łamiecie prawo. W ogóle nie można kupować nasion odmian chronionych z niepewnych źródeł, tj. bez etykiet itp. Nie można się też tłumaczyć, że się nie wiedziało, co się kupiło. Nieznajomość prawa nie zwalnia od jego przestrzegania!

     

    Moim zdaniem jeden raz wystarczy hodowcy za wyprodukowanie (tą opłatę uiszcza Gospodarstwo Nasienne)

     

    Byłam na praktykach w Danko i wierz mi, że tam hodowcy na swojej pracy kokosów nie zarabiają. Wręcz przeciwnie, polska hodowla jest w dołku finansowym. Moim zdaniem rolnicy, którzy cenią sobie polskie odmiany nie powinni migać się od opłat licencyjnych. To przecież nie są dobrowolne datki, jak na radio Maryja, tylko pieniądze, które się hodowcy prawnie należą. Przecież oni muszą mieć środki na prowadzenie hodowli. Jeśli nic się w tej sprawie nie zmieni to polskie hodowle zbankrutują albo zostaną wchłonięte  przez zachodnie koncerny. Gorzej, jak rolnicy zostaną na lodzie tylko z zachodnimi odmianami, zupełnie nieprzystosowanymi do naszego klimatu...