-
Zawartość
4183 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
241
Typ zawartości
Profile
Fora
Galeria
Wszystko napisane przez Marecki
-
Ja mam chyba jeszcze 750V, 30 zł kosztował. Kiedyś usługowo do pomiarów nawet wystarczał. Kupiłem dwa, na wszelki wypadek, drugi cały czas leży i czeka.
-
Często te starocie po odświeżeniu chodzą lepiej od nowych, lepsze wykonanie, solidniejsze. Jak wygładziłeś komutator i masz nowe szczotki, to teraz polata długo. Miernik mam trochę inny, podobne funkcje, ale też marketowy i już kilka lat się sprawdza.
-
Niektórzy lubią coś samemu wydłubać w warsztacie ;)
-
Oba mam założone kilkanaście lat. Poza wymianą szczotek nic nie musiałem robić. I sprawują się też dobrze. Wcześniej przy większej ilości halogenów były problemy z ładowaniem, ale teraz lampy inne, pobór prądu mniejszy i jest ok. Najczęściej chyba pasek zmieniam.
-
I tu nawet zgadłeś, bo miałem trzydzieści parę lat temu. Tyle że z takimi głupimi odzywkami to żeś forum pomylił.
-
Chyba że altek jest od starszego samochodu, to koło jest ok, tylko pasek daję wtedy rozmiar cieńszy, jesli dobrze pamiętam, to A zamiast B. Od czego je mam, to jeden z merca 190, drugi z golfa II albo fiesty mk2 i w tym nie musiałem zmieniać koła.
-
W c360 startuje przy ok 1000-1200 obrotów.
-
Śnieg chyba plonów nie przykrywa.
-
Dobrze, że nie chodziłem.
-
Za to byki ma. Żeby napisać pRzenica?
-
Dziś fajnie było bez tego wiatru. Część suszek w lesie położyłem, jutro resztę, zanim deszcz przyjdzie.
-
Pojutrze odwilż na parę dni. Zboża będą przechodziły test odporności na nagłe zmiany temperatury.
-
A na Cyckach prawie nic śniegu, teraz -8 i ten podły wiatr.
-
Przez cały sezon go oglądałem. Na początku miałem wątpliwości, ale kwiaty mnie upewniły. Zresztą kilkanaście lat temu przytulię miałem tylko obok stawu na "czarnej" ziemi, teraz na połowie pól ją widzę. Nie jest dorodna, bo głoduje, ale jednak jest niestety.
-
Pałuk, pół dawki zabije moje eko :) mam wykę i nawet kropli nie mogę dać w sezonie. Z drugiej strony mi te rośliny nie przeszkadzają. A jeśli chodzi o bodziszka, to myślałem, że on taki jest, że w cieniu lubi, jak mech. Bo mam go tylko przy lesie jednym, drugim i kolejnym, ale wszędzie tylko od północnej strony.
-
@jarki, daj mi nasiona bodziszka. U mnie to tylko przy lesie rośnie. A tak na poważnie: można jakoś mechanicznie zniszczyć chabra i ognichę??
-
U mnie w środę spadło ok 8cm. Wczoraj stopniał, a dziś w nocy na nowo biało. Na drogach było ślisko, prawie do Świecia po lodzie jechałem, nigdzie wcześniej żadnej soli nie było, tiry stały pod górkami. A na Cyckach zero śniegu, w dzień na plusie, sąsiad jeździł mulczerem po kuku.
-
A teraz jest "jutub" i słyszymy "do garnka wrzucamy mięcho". Już nie musi być czysty :)
-
Tutejszym zwyczajem byłoby raczej właśnie wszystko od podłogi po sufit upieprzyć w tłuszczu i zostawić żonie do zmywania. Ale całe szczęście połowę krwi mam z innych stron i umiem docenić pracę, którą żona wykonuje, torej czasen nawet nie zauważam, a samo się przecież nic nie robi. Dlatego lubię robić przy garach, ale też nie wstydzę się stać przy zlewie, czy złapać odkurzacz i mopa. Nie dzielę zajęć w domu na takie, które powinna wykonać żona, bo ja się ich nie podejmę, za to są rzeczy, które ja robię i jej nie pozwolę ich ruszyć. Np przy mięsie wolę sam robić, a żonę proszę dopiero, jak potrzebuję trzeciej ręki. A zmywarkę mamy od dawna, tylko że nie wsadzę do niej kilku dużych garów i misek i to już nie będzie oszczędność. Przez Ciebie znowu nie na temat :)
-
Prosiaczek parę dni temu też zabłysnął... Jak czasem widzę gdzieś te nastrzykiwane szynki po 30 zł, to się zastanawiam, ile w takim razie te nasze peklowane by kosztowały.
-
Stoję przy garach do końca, czyli ja myję. Żona czasem pomaga słoiki przygotować, ale cały bajzel jest mój. Pałuk, nie gadaj, że po świniobiciu bierzesz piwo, a gary żona ogarnia :) Ja bym Cię wykopał z domu ;) Swoją drogą jak facet myje gary po swojej "działalności", to wie, że to też wymaga pracy i nie sięga ciągle po nową miskę, bo potrzebuję do tego i sramtego. Mnie akurat mycie garów nigdy nie bolało, ale czasem dobrze jest się zastanowić, ile na fakcie tego trzeba wybrudzić.
-
Kiedyś tego nie znosiłem, bo nie umiałem. Wystarczyło "parę" razy coś spieprzyć, czyli przesolić, przypalić i ogólnie zepsuć, żeby zaczęło w końcu coś wychodzić. A jak coś się udaje, to sprawia przyjemność i chce się robić więcej.
-
Nie, dieslowskie :) Nogi to wolę konkretnie obgryzać, dlatego te poniżej golonek nie są moim przysmakiem. A same golonki to pieczone na brązowo, lub duszone w kiszonej kapuście na ognisku w kociołku.
-
Od mięsa na chwilę tak ;) tylko jeść będę :) a łapy w garach, ale tych wysokoprężnych. Dlatego zapas zupy się przyda.