-
Zawartość
4279 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
246
Typ zawartości
Profile
Fora
Galeria
Wszystko napisane przez Marecki
-
Dęby, brzozę i topolę też mam, ale bez problemu kiełkują też sosny, chociaż świerki lepiej. Wystarczyło wiosną trochę ruszyć ziemię w sadzie pod orzechami, a jesienią zbierałem orzechy i wybierałem z ziemi małe sadzonki świerka, bo te rosną obok orzechów. W ogródku podobnie. Letnie kwiaty obumarły i pokazały się siewki drzew.
-
Nowy. W lesie samo się uzupełnia, z nadmiarem, który potem biorę do sadzenia na polu.
-
U mnie kilkadziesiąt sztuk do setki w sezonie zawsze znajdę samosiejek, ale to mało.
-
Albo skończy się na rejestracji.
-
Raczej wiosną pozbieram. Teraz tyle rzeczy na tej pustej głowie... Wiosną widziałem, że świerk i sosna mocno w kwietniu sypały, jak było tak ponad 20 stopni. A buk w ziemi już jest. Jak zaczął się w październiku osypywać, to pozbierałem z ziemi, resztę zerwałem, bo już był suchy.
-
Szkoda, że ty go tak dużo masz.
-
A one nie lecą dopiero wiosną na ziemię? Przez zimę w szyszce też chyba mają dobre warunki, potem przychodzi słońce, ciepło i szyszka się otwiera. Ja leniwy jestem i nie chce mi się ich lodówkować. Szwagier miał załatwić sadzonki, ale jego firma przez koronę nie robiła w tym roku nasadzeń, to zbytków niestety też nie było.
-
W takim razie DZIEŃ DOBRY (by chociaż wypadało powiedzieć).
-
Admin?
-
Lepiej jesienią, jeszcze teraz możesz.
-
Szczerze mówiąc chcę to pominąć i dać nasiona w ziemię, niech samo se radzi. Świerki same się u mnie wysiewają nawet latem, bez chłodu. Wystarczy im tylko gdzieś ziemię ruszyć.
-
Jeszcze nie, ale kusi mnie ten temat i wiosną spróbuję. A teraz z jesieni mam w ziemi żołędzie, kasztany i nasiona buka.
-
Tak, wędzona, bo nie lubię całkiem surowej. Ale tylko ciepły dym ze śliwki przez ok 4 godziny. Smaruje się dobrze, mimo że chuda, bo więcej wody dałem. Ni chciałem tym razem robić tłustej, poprzednia taka była dla odmiany.
-
Metka z wczoraj.
-
url=http://www.garnek.pl/farmar/36307820][/url url=http://www.garnek.pl/farmar/36307824][/url Dzisiejsza parówkowa. @jarki popraw proszę te linki, bo ja za tępy na to jestem, żeby normalnie dodać zdjęcie.
-
Teoretycznie według przepisu słoninę się kroi w kostkę 1cm. Ale miałem za dużo słoniny od metki, zmielonej na sitku 2,7 i trochę mielonego z lejka. Wymieszałem to wszystko razem, do tego sól, pieprz, czosnek, majeranek i w słoiki. Pasteryzowane 1,5 godziny. Słonina się wytopiła na smalec, z mielonego zrobił się w samym środku jakby tłusty, ale smarowalny klops, zamiast tradycyjnych skwarków, których nigdy nie lubiłem. Dla mnie niebo w gębie.
-
Smalec konserwowy się wczoraj udał. Bez wytapiania, którego nie znoszę, bo mi śmierdzi. Na próbę dwa słoiki, ale następnym razem zrobię więcej.
-
Po prostu to lubię, a wiosną i latem jest na to mniej czasu. Lubię jeść, lubię odkrywać nowe smaki i lubię też sprawdzić, czy umiem coś ugotować. Pewnie mało kiedy to potrafię dobrze zrobić, częściej przypadkiem się jakoś uda, ale i tak to lubię. Np z samych ziemniaków jest ponad 700 potraw, czyli cały rok codziennie na obiad ziemniak, ale za każdym razem można inaczej, a z wygody najchętniej by się jadło tylko gotowane z sosem ;) Do tego właśnie zdrowie, jak Kolega wyżej mówi. Bo sprzedawane obecnie w sklepach to świństwo i oszukiwanie konsumenta na jakości i składzie produktów, wszędzie chemia i dodatki. No i jeszcze coś. Za miesiąc będę po zabiegu, na początku tylko leżenie wentylem do góry, spacer do lodówki to będzie wyzwanie, a gdzie tu dopiero stanąć przy blacie i wziąć się za kawał mięsa.... Więc tym razem to też po części dlatego, że potem zwyczajnie nie dam rady i nie będę mógł tego jakiś czas robić. @jarki, jak się gotuje wodę, żeby jej nie przypalić? Na małym ogniu ;)
-
Też z reguły nie parzę, jedynie czasem dla zmiany smaku. A do mrożenia super rzecz, bo masz szczelnie, zapach zamrażarki nie przejdzie. Do tego bez powietrza, czyli cały smak i aromat zostaje w potrawie, jedynie tak na dzień-dwa daję w zwykłe woreczki. Kolejna rzecz, to o wiele łatwiej wszystko ułożyć w zamrażarce, jak układanie cegiełek. Drogo też nie jest. Kupiłem na próbę używaną zgrzewarkę, gość kupił żonie, bo się napaliła i po tygodniu już jej nie używała. Zapłacił 150, ja od niego kupiłem za 120 i dorzucił jeszcze zapas woreczków (mam ją prawie rok, a woreczków starczy jeszcze pewnie na dwa lata). Czasem w marketach są w podobnej cenie już nawet z jakimś małym zapasem woreczków. Więcej moim zdaniem nie ma sensu wydawać. Ważne, żeby wyciągnęło powietrze i zgrzało. Moją możesz odessać mocno (do twardych rzeczy, np wedliny), lekko (jakieś miękkie warzywa, np truskawki), lub zgrzać bez odciągania powietrza (np pączki).
-
A dokładniej o co pytasz? Nie wyobrażam sobie mrożenia bez tej metody. Nic nie traci smaku i aromatu. Nawet wędliny w tym parzę, bo cały sok i przyprawy zostają w mięsie. I na takie zapasy jak moje też to jest dobre, bo może być zamrożone rok, a po otwarciu jest jak z wczoraj, nie przechodzi lodówą.
-
Miałem się zabrać za to w sobotę, ale betoniarka stanęła mi na drodze... Poszły dziś kiełbasy: śląska, polska, słoikowa i na próbę smalec w wersji bez wytapiania, może się uda. No i boczek. Jeszcze jutro parówki i metka. Stać mi się już nie chce.
-
Nielegalne zebranie bez masek :)
-
Jak konar nie płonie, to już poważny problem ;)
-
U mnie pelucha we wrześniu już miała.