Marecki

Użytkownicy
  • Zawartość

    4137
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    240

Posty napisane przez Marecki


  1. @miwigos, nie mam całego świniaka, z reguły 10-20 kg, bo tyle mi wystarcza na raz, czasem biorę nawet mniej. A mam z naszych GS, kupują od okolicznych rolników, żadnych przyjezdnych, mają masarnię i swój sklep z wyrobami i mięsem. Jakość na pewno nie jest świetna, bo kto teraz nie daje paszy. Nie ma to jak swoje, ale jednak zawsze to o niebo lepsze, niż kupić chociażby surowe mięso niemieckie w promocji biedronki. 


  2. Tak, brakuje tej wiedźmy ;) 

    Palenisko mam ok metra od wędzarni, zbudowane z cegieł, zwęża się ku górze i na wylocie mam kolano i metrowy kawałek rury stalowej, tej parnikowej. Koniec rury w wędzarni, trochę poniżej połowy wysokości. W razie palenisko w samej wędzarni nadal funkcjonuje, ale jest dobre bardziej do pieczenia.          Korę zdejmuję też tylko z brzozy i tylko jej używam suchej. Wiśnia i czereśnia podsuszone, a śliwka najlepiej świeża, bo i tak się wystarczająco dobrze pali, a świeża daje dużo więcej dymu i aromatu, niż sucha. Poza tym też dąb, buk, leszczyna, jabłoń, grusza, lipa, wierzba, porzeczka, agresji, jałowiec, czarny bez, no i olcha, ale tej u siebie nie mam i z Cycków przywożę. 


  3. I na brak umiejętności :) Tak, drewno wolę nie do końca suche, jego gatunek też decyduje o kolorze wędlin. No i to było jeszcze z paleniskiem na dole, ciężko było tam utrzymać temperaturę poniżej 50 stopni. Teraz jak chcę 30, to bez problemu tyle mam, ale wczoraj jeden baleron chciałem podpiec, to mimo oddalonego paleniska szybko miałem 90. Podoba mi się ta wersja. Teraz robię eksperymenty z gatunkami drewna, bawię się aromatem i kolorami. 


  4. Czyli ja nie zrozumiałem, a potem Pałuk się czepia ;) Te zapasy robię co jakiś czas. Ostatnie się kończyły, to trzeba było pomyśleć o zapasie na zimę, bo może się coś w życiu zmienić, np mniej kroków będzie można robić... Od jakiegoś czasu daję himalajską lub kamienną razem z peklosolą. Dobrze mi tak wychodzi i na razie tego nie ruszam. 


  5. Z reguły na lewo to mają tylko ci, którzy mają hodowlę. Zawsze parę sztuk "zapomną" zgłosić. Ale od nich kupić, to jak @jarki mówi, jakby złotem były karmione. A poza nimi to raczej nikt nie trzyma w piwnicy, bo każdy się zwyczajnie boi.

    Wędzenie na jakiś tydzień zakończone. Najdłużej wisiały rolady boczku w skórze i baleron - 23 godziny. Na pół zimy zapas jest. W przyszłym tygodniu druga partia pójdzie. 


  6. Nic. Dla piw to nie świnia, dla agencji już może być inaczej. Nie musi, ale może. Wszystko zależy od spojrzenia gościa z agencji. Może stwierdzić, że jest ok, lub też może stwierdzić, że to świnia i nałożyć na mnie karę za posiadanie świni bez zgłoszenia. Tak można streścić odpowiedź, jaką dało mi mrirw. A oni sami nie mają zdania na ten temat, bo tak przecież najprościej i pozostawiają decyzję organom kontroli. I właśnie dlatego póki co ich nie mam, bo jest ryzyko pół na pół. 


  7. Nie mam zamiaru nikogo pouczać, zwłaszcza takich odpornych na takie praktyki jak Ty, Pałuk ;) Tylko mówię, jak to jest prawnie przynajmniej u mnie, a może u Ciebie agencja inaczej działa. Mam numer odwieszony, jak to nazywasz. Od kilkunastu lat nie mam stada, od dwóch lat nie mam żadnej świni, nawet po kryjomu. I nie będę miał nadal, bo mając jedną sztukę mam już stado podlegające obowiązkowi rejestracji. 


  8. @Pałuczanin81, już te dobre czasy się skończyły. Teraz mając jedną sztukę masz stado, które podlega zgłoszeniu. Kiedyś jedna była moja, druga w razie czego ojca i nie było problemu nawet w razie kontroli. Teraz nie można mieć bez rejestracji żadnej świni, szczególnie ostatnio przez bioasekurację. Nie ma już opcji "na własne potrzeby". Tak samo mając zgłoszone stado nie możesz tak sobie zabić jednej na święta, bo potrzebne są warunki do uboju i właściwe uprawnienia. Oczywiście jeśli legalnie to chcemy zrobić, a nie jak Kolega wyżej uważa, że nie ma problemu. Pewnie, że nie ma, bo się da, to niby wolno, tak jak np pędzić bimber, czy jechać po alkoholu z czerwonym paliwem w baku. Prawo zabrania, ale kto chce je ominąć, to znajdzie sposób, albo każe to zrobić rzeźnikowi i samemu ma łapy czyste. A tu akurat mówimy nie o tym, co i jak można zrobić mając idiotyczne przepisy w dupie, ale co i jak możemy sobie zdrowego i smacznego przygotować całkowicie legalnie. Bo z tych "zakazanych" przepisów też by się ładną księgę uzbierało, ale to już każdy sam bierze za siebie odpowiedzialność.