Jarki, drodzy koledzy pokrzywdzeni przez koła łowieckie- celowo piszę, że przez kł a nie zwierzynę łowną gdyż koła mają obowiązek rekompensowania strat powstałych w wyniku żerowania zwierzyny.
W zeszłym roku na 80 ha kukurydzy na kiszonkę miałem szkód ok 3-4 ha. część dokonała moja rogacizna ;D - nie dokonywaliśmy pomiarów na tym polu, a większość dziki.
w 2010 r na 50 ha kukurydzy szkód miałem 8-9ha,
w 2009na 48 ha uprawy, 22 ha pociągnęły dziki i jelenie. (dane z pamięci, mogą się troszeczkę różnić, ale tu chodzi mi o zobrazowanie a nie dokładne szczegóły)
Z powodu iż kukurydza jest głównym daniem dla moich krów jestem "zmuszony" do zapobiegania szkodom łowieckiech. od kilku lat gospodaruje na obrębie 3 kół łowieckich, w zeszłym roku część obwodu zostało wyłączone z powodu przejęcia części wsi przez miasto, także doszedł mi jeszcze przedstawiciel wojewody. Sytuacja jest beznadziejna. Koła mają w nosie rolników, udają że wszystkie czynności są robione z poszanowaniem prawa łowieckiego, Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 8 marca 2010 r. w sprawie sposobu postępowania przy szacowaniu szkód oraz wypłat odszkodowań za szkody w uprawach i płodach rolnych , a robią to co im się żywnie podoba. Mam olbrzymi problem szczególnie z jednym z kół, najbogatszym w regionie, dość duży z 2gim, a z 3 jest na razie tak sobie chociaż w zeszłym roku zaczęli fikać-szczegóły.
z 3 kołem odbywało się to tak że przed zasiewami zaczynamy rozmawiać, dogadywać się- Rolnik-chcecie pisma?? Koło- no ale po co. K. słuchaj jak coś zobaczysz daj znać będziemy siedzieć szczelać, itp. R. OK.
zasada była taka, nie wchodzić sobie w drogę , bez złośliwości. Pojawia się zwierzyna, telefon do koła i myśliwi przyjeżdżają. działało przez lata, aż do tegorocznych zbiorów. Telefon do koła, są szkody wpadnijcie, pogadamy. jednej nocy na 8 ha zniszczono w kilku placach 0,20-0,30 ha kukurydzy. stoimy w największej dziurze, myśliwy (75 lat +) odpowiedzialny za ten region, czy też podobwód łowiecki NIE WIDZI SZKÓD. No nie ma, no ja dzika nie widziałem od miesiąca, ta kukurydza gęsta z ambony nic nie widać. ( do zbioru miesiąc, może ciutke mniej). od tygodni stoimy tu we 3 myśliwych i dzika nie widać. proponuję że wykoszę poprzeczniaki i zrobię jakąś wycinkę. kukurydza jeszcze zbyt młoda do zbioru, więc wartość pokarmowa do doopy. problemem była sieczkarnia, a właściwie ściągnięcie jej na chwilę. koło twierdzi że dorzuci się do tego interesu, z 200-300 zł. zrobiliśmy przecinkę, koło przyjechało wieczorem na zasiadkę, po kilku godzinach BUM- dziadek myśliwy w końcu zobaczył dzika. Raptownie odżył (myśliwy nie dzik :) ) Po jakimś czasie składam podanie o szacunek ostateczny/informacje o zbiorze. przyjeżdza komisja ( dziadek 75 l + też) i wali: nie było zgłoszenia na piśmie o zasiewach, podania o oględziny itp stara śpiewka. Ja: no nie było no bo tak razem ustaliliśmy, zaczyna się "trudna" rozmowa. Po kilkunastu minutach podchodzi do mnie inny mysliwy który zawsze przyjeżdzał z dziadkiem 75l + , że się dogadamy, ze szkody są większe niż zakładali, a te texty o braku podań to zagrywka dla zarządu, żeby wiedzieli że dziadek dobrze działa. po jakimś czasie napisalismy ugodę na jakieś drobne pieniądze- prawie pokryły straty- ale zapomnieli dorzucić kasy na wykonanie przecinek. na moja sugestię a co z tym: oj zapomnieliśmy, a kwotę już do zarządu zgłosiliśmy nie można już zmienić, w przyszłym roku ci oddamy. Machnełem ręką i to olałem.
w międzyczasie pojawił się odyniec, którego ojciec dzień w dzień widział w tym samym miejscu, telefon do dziadka 75l +, słuchaj tu i tu jest dzik, stań tam bo będzie szedł o tej porze. DZIADEK 75 L + Panie , ja od 50 lat jestem myśliwym, pan mnie polowań nie ucz, jak ja polowałem to pana ojciec w pieluchach latał. dziadek 75l + PRZYJECHAÅ na pole, zasiadł się tam gdzie chciał i przez 2 dni dzika nie widział. i text walnął, nie ma żadnego dzika, jutro nie przyjeżdżam bo wy se jaja ze mnie robicie. Mój ojciec wykonał telefon do innego myśliwego wyjaśnił sprawę, myśliwy o 16 tej wjechał do wsi, zrobił obchód ( wywąchał trop ::) ) stanął w okolicy o której mówił mój ojciec i ....
i o 24 tej ojciec odbiera telefon, przyjedź pomóż i weź jeszcze kogoś bo we 2 to nie wrzucimy na pickupa :lol:. Dało się?? Dało tylko musiała być współpraca zainteresowanych stron, a nie jam jest Pan myśliwy nie ucz mnie kmiocie. Po tej akcji przyjeżdza dziadek 75l + z łowczym, prosi o wcześniej podpisaną ugodę, dają do podpisu drugą z kwota powiększoną o wartość przecinki. Można??
Ale w tym roku, będzie tak iż umowa ustna umową ustną, a pisma słać będę. zawiadomienie o zasiewach, podania o oględziny.
z 2gim kołem sytuacja jest podobna, oprócz tego iż szacujący to odyniec, gbór i prostak, oraz że szkody w kukurydzy przelicza na jednostki zbożowe, co bardzo zaniża kwoty odszkodowań. Ale wtym kole mam kuzyna który też jest rolnikiem, na dziś dostaje odstrzały, w ilości dość dużej ( ilość wyeliminowanych dzików np. 40 następna osoba w kole 13 szt w sezonie). dostaje od niego info , tam idź, tam jest szkoda,a tu nie ma. jak wieczorami jeździłem z petardami płoszyć diki, to tylko zobaczył światła auta, od razu telefon: wypad :) ja szczelam, ty nie ::) .
I pprzechodzimy do koła numer 1.
NAJBOGATSZE , najliczniejsze, najbardziej zasobne w zwierzynę łowną. Na ich obwodzie zobaczyc na 10-15 ha 100 jeleni to nic nadzwyczajnego, 10 loch w grupie z ok 50 prosiakami to norma :(
trzy lata temu miałem zasiane na ich obwodzie 22 ha qqrydzy. Zeżarły mi w 100 % 20 ha. kwota odszkodawania ok 18-19 tyś. koszt uprawy 1 ha ok 4000 zł ( ze zbiorem kwota odszkodowania z 1 ha 800 zł ). numer był taki że dałem ciała, nie pisałem pism. rozmawialiśmy telefonicznie. Ja: łowczy szkody, łowczy dziki, łowczy jelenie itp, a łowczy: OK nie ma sprawy, bez problemu załatwimy, zapłacimy itp. Koło na wiosne założyło pastucha „bydlęcego†, bez informowania mnie o tym ( oficjalnie powinni mnie powiadomić na piśmie, gdybym nie wyraził zgody, mogliby mi nie wypłacić odszkodowania), lecz zapomnieli go konserwować, zarósł, bateria siadła. Musiałem sam wykosić trawę przy ogrodzeniu, bo mimo zapewnień koła, przez miesiąc tego nie zrobili. A mają co roku faceta zatrudnionego do założenia i obsługi pastuchów-u mnie co roku kasuje 5 tyś zł widziałem faktury J.
Podpisałem ugodę. I dusza blada. następny rok. W obwodzie łowieckim 10 ha kukrydzy. Na wiosnę przed siewem dzwonię do łowczego: sieję za tydzień na działce x kuku na kiszonkę. Ok? Åowczy: ok, zbiorę chłopaków i postawią pastucha, kiedy siejesz? Ja: w środę. Å: ok najpóźniej w czwartek jest pastuch, i myśliwy na polu.
w środę zasiałem 9 ha i zabrakło mi kukurydzy, ziarna na 1 ha załatwiłem w czwartek wysiane w piątek, pastuch powstał w sobotę. Dziki były już w czwartek, szkoda na ok 3ha w 20 %, czyli ok 0,5 ha zniszczenia całkowitego. W niedziele wałowanie. Po wschodach szacunek. Spóźniłem się 5 minut bo dorwał mnie w drodze przedstawiciel innego koła z protokołem. Gdy dotarłem na pole biegły/przebiegły, już z niego schodził, 10 ha szacowal 10 minut. Gdy do niego doszedłem na dzień dobry drze ryja, po cholerę mnie tu wzywałeś, tu szkód nie ma. Pisze protokół. 1 ha w 60 % zredukowany, wychodzi jakieś 0,63 ha + 1 procent z całości pola, jakieś 9 arów. Na co ja że szkoda jest większa, bo obejmuje przynajmniej 1/3 pola, czyli jakieś 3 ha zniszczone tylko trzeba wyliczyć procent zniszczenia, według mnie zniszczeniu uleglo na oko 0,5-0,6 ha całkowicie. On na to że moje i jego szkody są takie same. Ja że nie. Bo według niego jest szkoda na 1 hektarze według mnie na 3 ha, bo potem przy szacowaniu ostatecznym zmniejszy mi się plon/wydajność, bo jeśli dziki wyryły mi rządki na pow. 3 ha, to nie wszystkie rośliny wyżarły, część ziaren została wyrzucona z ziemi i będzie mniej plonowała. ( domyślałem się ze z tym miejsc będzie chciał wydajnośc mierzyć na jesieni). Na protokole napisałem że nie zgadzam się co do wielkości zniszczeń. Więc rzeczoznawca majątkowy wynajęty przez koło w tym momencie dopisał w protokole iż KOÅO ZAÅOŻYÅO PASTUCHA NA POLU, oraz że pola pilnuje rolnik z rodziną. WTF? Biegły szacujący ma ocenić stan uprawy, a nie moje BYZNESY z kołem. i zakończyliśmy szacunek. Za kilka dni zaproponowałem łowczemu abyśmy jeszcze raz się spotkali, i wyliczyli realną szkodę bo takie szacowanie na oko to ani dla mnie ani dla koła jest nie dobre. Mówię mu, bierzesz 2 praktykantów, ja 2 pracowników idziemy rządkami i liczymy uszkodzone metry, wyliczamy ilość uszkodzonych i nie uszkodzonych roślin. Pracochłonne , ale prawdziwe, robiłem to już w jednym kole, z początku było ciężko się dogadać, ale z czasem nie używaliśmy metrówki tylko „krokami†np. 10 metrów tyle i tyle zniszczonych roślin. W 2 godziny problemie. Koło zobaczyło że ja ich nie chcę oszukać i koło mnie tez nie.
Åowczy Na to iż w ten sposób będziemy szacować i tydzień bo 10 ha x 90 t nasion na ha to milionowe liczby wychodzą. Wcale mi nie chodziło o to aby każdą roślinę liczyć z super dokładnością, zaczynamy liczymy kilka miejsc, potem przechodzimy dalej i już można „na oko†to zrobić. Liczymy ilość roślin na metrze mamy już obsadę. Idziesz rządkiem, widzisz wyrycie i brak roślin, oceniasz 1 mb, zapisujesz idziesz dalej. Proste. Nie choczysz, nie nada.
W czerwcu lipcu spokój, jakiś leleń, czy sarenka drut przerwała bo przez pole przechodziła. Nadchodzi sierpień. Jadę na pole. Szkód jeszcze nowych nie ma. Pastuch zarośnięty. Bateria nie działa. Dzwonie do łowczego. Å:Nie działa?? Dzwonie do waldka, jutro wymieni. Ja: co z trawą , mam kosić czy wy to zrobicie? Å: nie , zsotaw, my mu płacimy, on to zrobi, dziś jest czwartek, jutro łikend, w środę masz wykoszone rolniku. Ja: OK , ale wiesz, za chwilę okoliczni rolnicy wykoszą zboża i tylko moja kukurydza zostanie. Å: spokojnie, szkód nie ma teraz i nie będzie.
Mija tydzień. Zajeżdżam na pole. Chwasty trawa nie ruszone, bakteria nie działa. Telefon do łowczego Å: nie zrobił? Jutro zrobi, spokojnie.
Jutro nikt się nie pojawił, łowczy nie odbiera telefonu ( znana zagrywka, rolnik dzwoni ze swojego numeru, nie odbieram, dzwonisz z telfonu nie rolnika, HALO SÅUCHAM, ÅOWCZY MÓWI J. Dziki już w kukurydzy,
Biorę kosę i koszę. Bateria dalej nie działa. Lecę do sklepu po baterię. Nie ma nigdzie. Jest tylko w jednym, zarezerwowana dla koła. Jakiego koła? Mojego , dobra biere, płace. Sklepowy: nie mogę zarezerwowana. Telefon do łowczego. Nie odbiera. Do myśliwych, dać mi namiary na faceta pilnującego pastuchów w kole. Jeden mowi że nie ma drugi że nie da, trzeci dał. Dzwonię. Dzień dobry nazywam się kowalski janek, dzwonię w sprawie ochrony kukurydzy. -A no tak łowczy coś mi mówił, tam jakaś bateria nie chodzi, już zamówiłem za kilka dni odbiere, zawieze, założę. Ja: Panie, trawę wykosiłem, drut poprawiłem, chcę kupic pastucha aby kopał, ale w mieście nie ma baterii, tylko dla was jest kilka zarezerwowanych. Ja bym tę jedną waszą bateria kupił i założył na polu, co?? Myśliwy: nie weź na nasze konto i jak coś to załóż bo ja teraz przez kilka dni nie mam jak dojechać , bo robota, bo to, bo tamto.
Ja: a ja nie mam roboty? Ja mogę za pana robić rzeczy za które panu głupie koło płaci??
Ok bzdura. Wziełem bakterię, zawiozłem na pole dzień w dzień poprawiam pastucha, obchód robię w dzień, wieczorem palę ogień. Piszę podanie o zabezpieczenie uprawy przed szkodami. Bez odzewu. Piszę podanie o dokonanie oględzin. Mija 7 dni i cisza, nikt nie przyjechał, żadnego telefonu do mnie, koło nie odbiera telefonów ode mnie. W tym miejscu popełniam pierwszy błąd. Powinienem wystąpić do sądu z prośbą o powołanie biegłego celem zabezpieczenia szkód, gdyż koło nie dopełniło obowiązku dokonania oględzin w terminie 7 dni od zgłoszenia szkody. Nie miałem w tym czasie nikogo kto podpowiedziałby co mam zrobić. Dzwonię do ODRu, oni nie mają pojęcia. Po jakimś czasie zadzwoniłem do WIRu poznań. Połączyli mnie z facetem, który pisał poradnik o szkodach łowieckich. Facet wytłumaczył mi ścieżkę postępowania. Ale zaznaczył iż oni nie działają na moim terenie, inne województwo itp. Ale pokazał mi różne drogi.
No i oczywiście ja byłem „mondrzejszy†od niego zrobiłem po swojemu. MYŚLĘ. Skąd kasa, do sądu iść, prawnika brać przecież to problem, dogadam się z kołem będzie łatwiej, tyle pism napisałem to koło nie będzie świrowało. Och , jak ja się myliłem.
Dalej pisałem pisma. Dalej pilnowałem ogrodzenia.
Zbliża się czas koszenia, piszę pismo do koło z informacją o zbiorze i szacowaniu ostatecznym. Åowczy wyznacza termin 10 dni po zgłoszeniu,bo oni mają jeszcze kilku rolników, przebiegły gdzieś jeszcze coś robi. mi to nie pasuje, bo kosić mam na 8 dzień od zgłoszenia. Po ciężkich negocjacjach ustalamy dzień szacowania w ostatnim dniu, czyli 7dmym od zgłoszenia szkody. Z koła miały być 3 osoby, ode mnie ja z pełnomocnikiem. MÓJ 2 błąd: nie wziełem przedstawiciela izb rolnych .
Na szacowanie przyjechał tylko przebiegły i ja. Koło nie miało czasu a mój przedstawiciel dojechał na koniec szacowania, gdyż nie wyrobił się z czasem.
Biegły pyta się ile chcesz bez szacowania. Ja na to 3 ha x 30 t/ha x 90 zł. 8000 zł w ugodzie. Szkoda mimo to była większa. Ale rozumiem ugodę, ja schodzę, oni dają więcej niż chcą dać.
Biegły: ciebie porąbało, gdzie tu jest 30 t/ha. Ja: idziemy szacować.
Zaczęliśmy szacować. Byłem grzeczny, delikatny jak na pierwszej randce J. Biegły chce zmierzyć wydajność w najbardziej zniszczonej części uprawy / wiosną dziki wyrzuciły ziarno, te słabo zaplonowało , a jesienią zniszczyły dziki i jelenie. Nie ma problem. 14 t/ha wydajności. OK. Mówię mu zrobimy jeszcze kilka prób. Biegły: ty rolnik, gdzie masz te twoje 30 t/ha.
za kilkanaście metrów biegły robi jeszcze jedną próbę. Kukurydza nie wysoka. Ok. Z metra kwadrat. wychodzi 4.5 kg, czyli 45 t/ha. Biegły zamilkł. ;) mówię mu zrobimy jeszcze na środku pola kilka prób wydajnościowych. Zliczamy szkody. Biegły liczy tylko większe szkody. Na mój text że tu jest kilkanaście metrów kw. Zniszczonych odpowiada. W PAMIĘCI. Mówię mu patrz, tu jest szkoda, on na to daj spokój to nie apteka, w pamięci to mam , a tak w ogóle dawaj bo mi się czas kończy wizyte u lekarza mam za chwilę. Przeszliśmy ok 1/3 pola. A pole składa się z 2 części, małej i dużej. My przeszliśmy 1/3 tej większej części i biegłemu zabrakło czasu. Kończymy. Mówię mu: Panie, zróbmy przerwę w specyficzym miejscu pola, łatwym do zapamiętania, i kontynuujmy dziś za parę godzin lub jutro. On na to że on 2 razy szacować nie będzie, no przecież nie skrzywdzę cię. Ok. schodzimy. Dojeżdża mój przedstawiciel. Biegły idzie liczyć słupki. Ja poprawiam przerwany drut. Biegły wylicza szkody na poziomie 2,7 ha 30 t/ha zielonki z kukurydzy. ODLICZA KOSZTY NIEPONIESIONE- zbiór, transport. Odlicza współczynnik na zakiszanie i daje cenę 80 zł / tonę. Oraz odlicza z rzeczywistego plonu 2 % na brak wschodów. Teraz dokładnie nie pamiętam dokładnych wyliczeń, obiecuję że je poprawie. Myk jest taki. Nieponiesione koszty zbioru? NIE WYRAŻAM ZGODY gdyż sieczkarnia czy kombajn musi przejechać po każdym metrze kwadrat pola. Nieponiesione koszty zbioru. OK. według normalnych cen, nie przeliczników, czyli mam 81 t zielonki, na przyczepę biorę 10 t x 8 kursów. 1 kurs zajmie pół godziny w tą i spowrotem, czyli potrzeba 4 godziny na zwiezienie tej masy x 50-100 zł /ha max 400 zł należałoby odjąć. On odjął coś około 15 %. Ale biegły zrobił myk drugi bo policzył współczynnik na przechowywanie (wielkość współczynnika niedługo dopiszę) i z zielonki zrobił kiszonkę , a cena pozostała zielonki J.cena kiszonki z kukurydzy w tamtym dniu wachała się od 110-120 zł/t. Oraz odjął przelicznik na brak wschodów. Czyli wyciął rosnącą kukurydzę i odliczył z plonu kukurydzę która NIEWZESZÅA.
W rubryce stan uprawy wpisał Średnia w regionie, tzn że kukurydza nie była średnia, tylko taka sama co sąsiadów.
Kwota odszkodowania wyniosła 5600 zł. W protokole zaznaczyłem że nie zgadzam się z kwota , z wielkością szkody, no bo nie wszystkie szkody oglądano, nie wyrażam zgody do współczynników, do wydajności, ogólnie do wszystkiego. Biegły dopisał wtedy że rolnik żąda 8000 zł bo pilnował pola. Co nie było prawdą bo żądałem kwoty za szkody, nie wynagrodzenia za wysiłek w walce ze zwierzętami. A biegły napisał to w protokole aby mnie w przyszłości zdyskredytować.
Rozjechaliśmy się. Telefonicznie skontaktowałem się z Urzędem Gminy w celu mediacji- taki wymóg jest w rozp. Ministra. I udałem się do gminy. W międzyczasie dzwoni łowczy i proponuje ugodę. Trochę to trwało ale doszliśmy do poziomu 7000 zł odszkodowania, że on po południu dojedzie do mnie bo teraz jest w terenie i da mi papier. Ok. dzwonię do gminy, dziękuje za chęć uczestnictwa w mediacji, oraz informuję o tym iż porozumiałem się z kołem. Uważam temat szacowania za zamknięty. Zajmuje się czymś innym. Po godzinie dzwoni szacujący że pomylił się przy liczeniu, źle przestawił przecinek, że nie 2,70 ha, tylko 0.27 ha szkody jest i że mam podpisać aneks. Ja na to że mam już ugodę z kołem i rozmowa z nim nie ma sensu. On na to: jaka kurwa ugoda, jaka kurwa rozmowa, ja się kurwa pomyliłem, szkoda jest teraz na 1200 zł i koniec. Rozłączyłem się i czekam na łowczego. 0 20 pisze sms co z ugodą. Odpisuje mi że jutro. Ok. jutro cisza. Pisze smsa, bo telefonu nie odbiera, każe mi przyjechać do koła jutro celem podpisania ugody. Dzwonię do przewodniczącego izb rolnych, aby pomógł mi negocjować z kołem. Przyjeżdża. Idziemy na pole. Pokazałem mu część szkód, ustaliliśmy że on będzie ze mną na spotkaniu z kołem w celu negocjacji. On wziął na siebie ustawienie spotkania. Późnym wieczorem ( 20 ta) dzwoni przewodniczący izb i mówi że koło chciało robić spotkanie na polu jutro, potem u mnie w domu, potem w kole, godzina się zmieniała. Ale ustalono że spotkanie jest o 14 tej w siedzibie koła. Ok. około godziny 23 otrzymałem smsa od łowczego że spotkanie jest o 12 tej w siedzibie koła. Pojechałem. IZB nie było, bo rolnik był w kościele i nie szło się do niego dodzwonić, w nocy nie chciałem go wkurzać telefonami. W siedzibie koła ich 4 czy 5ciu ja sam. Prezes, łowczy szacujący i pilnujący, i ja. Oni. Pan biegły się pomylił i trzeba podpisać aneks. Ja : mam umowę ugody z łowczym. Oni: nie na piśmie. Ja: ustna też ważna. Oni: przecież tam nie ma takiej szkody. Ja: gdybym był na waszym miejscu, to nie czekałbym 2 dni na organizowanie spotkania, bo od dwóch dni nikt nie był na polu, żaden myśliwy i szkody są dziś dużo większe, niż przedwczoraj, bo w okolicy już nie ma żadnej uprawy, więc dziki idą tylko tam. Rozpoczyna się jadka. Mówię że z biegłym nie byliśmy wszędzie, że szkody są większe niż w protokole. Koło twierdzi że się mylę. Pytam się biegłego w którym miejscu kukurydza była zniszczona przez jelenie. On nie wie, kręci, gdyby wtedy był ze mną ktoś obcy, było by git.
Po kilku minutach mówię im że na chłopski łeb to ta sprawa śmierdzi. Bo jeśli naprawdę było by tak jak oni twierdzą, czyli szkody mam na 1200 zł, biegły dawał mi 5600 zł to ja bym nie pisał że nie wyrażam zgody co do kwoty, wielkości szkody tylko modlił się aby nikt tego nie zauważył i czekał na wypłatę. No bo jak ktoś daje ci 5 x więcej niż masz to chyba nikt nie będzie żądał jeszcze więcej. Oni na to że jak nie podpisze to wyciągną wobec mnie konsekwencje. Ja na to że jutro składam wniosek o do sądu, biegły przyjedzie za 2-3 tygodnie, wydajność już mam z protokołu, a za te kilka tygodni dziki zeżrą wszystko.- Miałem takie nerwy na nich że chciałem tak zrobić J - oraz że nie mam już czasu z nimi rozmawiać bo za chwilę wjeżdża sieczkarnia i muszę kosić. Na pożegnanie podałem rękę prezesowi.
Wkurw…ny dojechałem do gospodarstwa. Sciągam sieczkarnię z lawety. Dzwoni koło. Prezes. Informuje że jadą szacować i że ja muszę być. Wkurzony odpowiadam, że muszę to ku.ę, że już z nimi nie mam o czym rozmawiać, że jadę kosić, że czas na rozmowy był od maja i muszę już kończyć. Rozpoczynamy koszenie na tym polu celem minimalizacji szkód. Zaczełem kosić pola w kolejności od największej szkody do najmniejszej, bo tam gdzie szkód nie było nie było też zwierząt. Ja na silosie, kierowcy zdają relację co się dziej. Oni szacują, 2 biegłych rzeczoznawców, sieczkarnia kosi wkoło, z uwagi na fakt iż po większym kawałku chodzą myśliwi zaczyna kosić mniejszy kawałek. W trakcie koszenia na myśliwych wyskakują dziki- kilka sztuk J.
Po kilku dniach dzwoni do mnie sołtys wsi z informacją że dostał ksero pisma wysłanego przez koło do mnie- sołtys był zaproszony do szacowania przez koło jako świadek. Koło zarzuca mi brak współpracy i chęć wyłudzenia i informuje że szkoda była na kwotę 3500 zł. Ja żadnego listu nie dostałem, może gdzieś na poczcie ugrzązł, albo listonosz awizo zostawił w ulotkach, nie wiem. Sołtys mówi że wydajność naliczyli na poziomie 38 t/ha. Czyli w przeciągu 2 dni kukurydza urosła o 8 ton. NIEWIARYGODNE. Co jest najlepsze, szkody liczyli na większym kawałku ok 7,5 ha, a na mniejszym nikt nie był, bo było koszone.
Po kilku tygodniach złożyłem do prokuratury zawiadomienie o niedopełnieniu obowiązków przez koło oraz próbę oszustwa. Kilka godzin zeznań. Po jakimś czasie dostaje info że prokuratura odmawia rozpoczęcia działań bez podania przyczyn. Pisze pismo o wgląd do akt. zeznanie biegłego z koła jest boska. Jak rolnik chciał szacować to mógł sobie wziąć izby, bo koło ma obowiązek szacowania: oględzin/szacowania wstępnego, ostatecznego i za zgodą koła dodatkowe szacowanie ostateczne. Czyli prokurator i policjant nawet prawa łowieckiego nie przeczytali bo tam jest napisane że szacowanie odbywa się na pisemny wniosek poszkodawanego w terminie 7 dni od daty dostarczenia pisma. Czyli można szacować 100 razy jak jest wniosek.
Poszedłem do prawnika aby napisał mi odpowiedź/sprzeciw do prokuratury. On mi wytłumaczył że jakieś zarzuty karne są, ale dowody które mam nadają się do sprawy cywilnej nie karnej. A w karnej kasy nie dostanę, najwyżej oni po nosie dostaną.
Założyłem sprawę cywilną. Dziś minął już rok. Sąd powołał biegłego, bazując na dokumentach. Sąd na pierwszej sprawie proponuje ugodę 50/50, ja że nie, koło też na nie. Powołani świadkowie- 2 biegłych z koła twierdzą. Pierwszy, że szkody nie było, że on się pomylił, a rolnik nie powinien tej kukurydzy skarmiać przez krowy, bo ona była trucizną, bo sama głownia itp.a w protokole napisał stan uprawy: średnia w regionie. Drugi szacujący stwierdza iż stan kukurydzy jest lepszy niż dobry, że on wcześniejszych dokumentów nie widział bo nie chciał się sugerować. Na moje pytanie czy możliwe jest że kukurydza urosła 8 ton w 2 dni, stwierdził że to niemożliwe, że wcześniej musiała być inna metoda zastosowana lub błędny wynik wpisany J. Sąd zarządził powołanie biegłego. Biegły po pół roku wydał opinię druzgocącą koło. Ponadto stwierdził że szacować można dzień przed zbiorem rośliny, że koło poszło szacować w momencie zbioru bez pisemnego zgłoszenia szkody przez poszkodowanego rolnika, oraz że odliczenie 2 % na brak wschodu może być dokonane podczas szacowania plonu teoretycznego, a nie faktycznego. Koło dało zarzut na jakiej podstawie to biegły wyliczył, zarzuca biegłemu brak obiektywizmu. Sprawa w toku. Na razie wygrywam. W kwietniu może będzie sprawa i wyrok. Potem koło zrobi apelację. Ja twierdzę że szkody miałem większe niż wyliczył biegły- 9000 zł, ale ten tysiąc czy półtora już dziś nie robi takiej różnicy. W międzyczasie koło wypłaciło mi kwotę z protokołu 3500zł. Na konto o którym zapomniałem, przez przypadek dowiedziałem się że zapłacili, ja im słałem wezwania, oni w międzyczasie zapłacili, ale nic nie odpisali.
W następnym roku na tej samej działce miałem może 0.5 ha szkody. Zatrudniłem stróża, paliliśmy ogień dzień w dzień, koło po raz kolejny nie poinformowało mnie że stawia pastucha. Naprawiałem w dzień pastucha, na noc wiozłem stróża i psy, rano zabierałem. Okazuje się że pastuch nic nie daje, informuje jedynie że dziki wlazły przez przerwany drut. Palenie ognisk nic nie daje. Stróż mówi że popadało, zmókł i poszedł się ogrzać, ognisko duże. Po jakimś czasie do ogniska w środku ogrodzonego pola przychodzi dzik J. Koło hukinol rozpieło na płocie i nic to nie dało. Pastuch był zwykły, bydlęcy, czasem były włączone dwie bakterie i nic to nie dało, za mała moc wyładowania. Chciałem postawić licznik, i podłączać 220 po polu, ale mi wyperswadowali to ludzie, kogoś pierdyknie i pójdziesz siedzieć. A postawić licznik też nie było łatwo HEHE. Stróż, hukinol, pastuch, ogień nie działało. Zadziałało ganianie dzików po okolicznych polach z 200 ha na poplon sąsiad zostawił. Wychodziły z lasu na pola koło 8 mej na początku, potem dziewiąta 22, 23. Dziki do mojej kukurydzy nie doszły.
Ogólnie na dniach dopiszę jeszcze wnioski, bo czasu brak ale…
…Szkody wyrządzone przez zwierząta łowne czy też zwierzęta należące do skarbu państwa to ukryty podatek. dziki zniszczyły 10 ha kukurydzy. zgłosiłem sprawę do koła łowieckiego, przyjechała "szacowna" komisja i naliczyła szkodę całkowitą na całym polu, 10 ha, oraz wyliczyła kwotę odszkodowania na poziomie 800 zł/ha :) koszt uprawy 1 ha wynosił 4000 zł, czyli na każdym hektarze byłem w plecy 3200 zł 10 ha= 32 000 zł. za taką kwotę nakarmiłem zwierzynę leśną należącą do skarbu państwa. ZAPÅACIÅEM PAŃSTWU 32 000 zł
Wnioski? Pastuch nie działa, siatka leśna nie działa, hukinol nie działa, stróż z koła nie działał (spał lub nie przychodził, kasę brał)
co działa? myśliwy przy polu, zapach broni i myśliwego -bezcenne, sprawdzone w innym kole, przez kilka lat, kukurydzy 15ha, bez pastucha, bez siatki, z myśliwym polującym codziennie i codziennie meldującym co się dzieje, gdzie będzie, kiedy go nie będzie itp. czyli koło z rolnikiem działało wspólnie i w porozumieniu przeciw szkodom
piszcie pisma do kół łowieckiech, nadleśnictw, czy też wojewodów, pilnujcie terminów zgłoszeń i wysyłajcie pisma za potwierdzeniem odbioru, koła mają 7 dni na ogledziny, szacowanie, 2 dni przed planowanym szacowaniem muszą WAS powiadomić. jak po otrzymaniu pisma w terminie 7 dni nie przyjadą na szacowanie na 8my dzień składajcie pisma do sądu o powołanie biegłego celem zabezpieczenia szkód, ponaglajcie sąd aby biegły zadziałał szybko, czyli dziś piszesz pismo o powołanie biegłego sądowego, a jutro prośbę aby biegłego wyznaczyć w przyśpieszonym terminie, bo trzeba np kosić a szkody powiększają się. Po powołaniu biegłego z kołem już nie trzeba gadać, gdyż nie dopełnili obowiązku szacowania i resztą zajmie się sąd. Na szacowania z kołem proście izby rolne, najlepiej rolnika który uprawia te same uprawy co wy. na protokołach wyrażajcie swój sprzeciw, jeśli jest coś co wam się nie podoba, niska wydajność mniejsza szkoda, jeśli napiszesz tylko, że szkoda jest większa to znaczy że w razie czego nie będziesz mógł zglaszać wiekszej wydajności itp.
do zgred"
koła nie mają obowiązku pilnowania twoich upraw, one maja OBOWIĄZEK wynagrodzić ci straty wynikające z żerowania zwierzyny na uprawie, co do złotówki, straty ale nie twój przyszły zysk. czyli jeśli ja zasiałem kukurydzę na kiszonke dla bydła, to MUSZĄ zapłacić mi za kukurydzę, ale nie zapłacą za straty w wydajności mlecznej krów, które nie mają co żreć.
nie zgadzajcie się na żadne przeliczniki, na dziwne potrącenia w plonie np odjecie kosztów nieponiesionych na zbiór jeśli szkoda jest mniejsza niż 80 % bo i tak musisz tym kombajnem jeździć po polu, idąc szacować dobrze mieć aktualne kalkulacje produkcji, dostepne w ODR aby zobaczyć ile kosztuje zbiór i transport. Normalnie koszty nieponiesione akceptowałbym na poziomie 6-8 %, koła mi odliczają średnio 30 % rekordzista 55 %.
nie bójcie się sądów, trwa to długo, ale tu chodzi o wasze pieniądze, znajdźcie dobrego adwokata, najlepiej młodego, na dorobku który będzie jak bulterier, jak wściekły byk, jak tommy lee Jonnes w ściganym, takiego głodnego wilka, a nie starego obżartego capa który przed sprawą dogada się z prawnikiem z koła albo sędzią.
Nie dajcie sobie wmówić że białe jest białe a czarne czarne. Hehe . Walczcie o swoje. Pozdrawiam poszkodowanych przez dziki, a tak naprawdę przez myśliwych. Obiecuję edycję literówek i błędów na dniach hehe